Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Trafił swój na swego... Czyli klatka od geeka.

Obraz
Po sobotnim nordic walkingu pojechaliśmy po klatkę dla Petite Terreur. Tym razem było nam potrzebne coś mocniejszego, co wytrzyma ewentualne próby wydostania się naszego bydlęcia, cechą wartą uwagi są też okrągłe na przekroju elementy stanowiące kraty, gdyż Moyra udowodniła, że ból jej nie straszny i obtarła sobie nos do krwi próbując wydostać się przez okno z samochodu.  Klatki spełniające nasze wymagania, o oczekiwaniach nie wspominając, do tanich nie należą. Dlatego bardzo się ucieszyliśmy z używki wystawionej w internecie.  Po dodatkowej negocjacji ceny, klatka została oznaczona jako zarezerwowana, a uprzejmy właściciel zgodził się poczekać tydzień na odbiór. Naprawdę wylądowaliśmy w złej części tego kraju! Tak samo było z samochodem: powiedzieliście, ze bierzecie, znaczy zabierzecie, jest ok! Mentalność północnych, znajomość języków (w tym angielskiego) i odjechany niderlandzki zamiast francuskiego podoba nam się tak bardzo, że chętnie byśmy się przenieśli. Jedynie znajom

Sobotni nordic walking

Obraz
Nie będę nudzić. Było fajnie, choć spacerowaliśmy w płaskim lasku trochę na północ od Brukseli. Przynajmniej tyle, z teren ma przeznaczenie spacerowe: mnóstwo ścieżek, brak pastwisk ogrodzonych pastuchami elektrycznymi, trochę rowerzystów, trochę pieszych. Trackera włączyłam trochę po 1/3 trasy.

O niedzielnym tropieniu i o tym jak zabrali mi prawo jazdy

Obraz
W niedzielę były - już trzecie - zajęcia tropieniowe. Było upiornie gorąco, psom pracowało się bardzo ciężko.  Moyra w ogóle zawaliła pierwsze tropienie. Tropionym miał być Joshua. Moyra miała pójść jego śladem i wrócić inną trasą na parking, gdzie poszukiwany miał spokojnie czekać.  Wyszłyśmy z parkingu jak zazwyczaj. Jakieś 50 m dalej Moyrak dostał coś do poniuchania w woreczku... i zamiast podjąć trop, pociągnął na parking. No bo po co iść za śladem, skoro ona wie, gdzie pan jest? Nie byłam w stanie przekonać jej do pracy. Po prostu pies wiedział, a skoro wiedział, to żadna siła nie była w stanie zmusić go do niepotrzebnego wysiłku. Trzeba przyznać, mądre z niej bydlę. Musieliśmy  przerwać i wrócić na parking. Dwa psy później Moyra zrobiła zaplanowana trasę bez problemu. Po prostu dostała zapach kogoś, kto wcześniej szedł ze swoim psem szukając Joshuy.  I tu ciekawostka. Znalezionej dziewczynie Moyrak dał się wymiziać, wręcz sama prosiła się o głaski! To nie jest zwyczaj

Tajine, czarne banany czyli coś na ząb

Obraz
Ten śmieszny rondel z piramidką to tajine, co pewnie niektórzy wiedzą (albo byli w Maroku i w ogóle są "debeściaki"). Wraz z ofertą tutejszych sklepów trochę nam urozmaica wegetariańską zasadniczo dietę - bez warzyw z patelni (na oleju) i podobnych pomysłów, za to naukowo-dietetycznie z pieca, beztłuszczowo i tylko piekielnie długo... Co ciekawe jako promocyjną ofertę znalazłem go w tutejszym Lidlu; "oryginalne" są znacznie droższe i szkoda mi było marnować walutę na taki dość egzotyczny i przypadkowy eksperyment, bez gwarancji powodzenia. A poza tym próbujemy: na razie powoli, były czarne (no, nie zupełnie, ale błyskawicznie ciemniejące) banany, o nieco pomarańczowym miąższu i bardzo cieniutkiej skórce, z ulicznego stragano-sklepu z produktami afrykańskimi. Są jeszcze zielone, i takie małe - góra pół "naszego" na długość, pewnie 1/4 objętości, czekają na swoją kolejkę. Chociaż te małe były w Stanach, i chyba ostatecznie nie podeszły. W ogóle

Była farmaceutka na wydziale fizyki - Uwaga, naukowy bełkot

Obraz
Wiem, że bloga czytają i tacy, których to obchodzi, więc trochę update'u z pracy. Na wypadek gdyby jednak ktoś niewtajemniczony chciał czytać, będzie prosto i z wyjaśnieniami. Grupę mamy sporą, jest nas dobre 20 osób, nie licząc sudentów. Jeszcze nie wszystkich pamiętam po imieniu, zwłaszcza tych z którymi nie pracuję i nie spotykam się w biurze. Biuro może nie jest jak call office w Indiach, ale dzielimy w 12 osób jedno bardzo duże pomieszczenie: fizycy, przynajmniej dwie chemiczki, biochemik i ja. Biurka maja tu zarówno postdocy jak i doknotanci, a nawet magistrantka, czy techniczka. Czasami niektórzy z tych ludzi pracują wspólnie nad jakimś projektem lub jego częścią, ale do narad służy osobny pokój. W biurze nie odbiera się prywatnych telefonów, ani nie ma miejsca na pogaduchy. No, chyba że wspólnie idziemy na lunch lub ciasto. Teoretycy i symulanci (od symulacji komputerowych) siedzą osobno przy swoich kompurerach w pokoju, którego lokalizacji nie jestem pewna, ale gdyb

O jedynej szybkiej czynności w Belgii, czyli jednak C5

Obraz
Takie dziś przyniosła poczta. Zwyczajem belgijskim teraz muszę iść i zrobić sobie samemu drugą. A było to tak: blisko trzy tygodnie temu, ciągle szukając samochodu, trafiłem na C5. Wprawdzie w pierniki za Brukselą, ale za to auto spełniało w końcu nasze oczekiwania: dobrze wyposażone, z akceptowalnym przebiegiem (który tu jest gwarantowany oficjalnym rejestrem), a przede wszystkim na znośnym silniku i z hydropneumatyką, która jest w gruncie rzeczy jedynym sensownym powodem kupowania tego  akurat Citroena. W innym przypadku ciekawszą ofertę używek mają tu na Mondeo, a biorąc pod uwagę częstotliwość występowania automatu - wspomniany poprzednio C4 Grand Picasso. Ale - wracając do ogłoszenia: Auto było dość drogie. Mimo wszystko na tyle mi sie podobało, że zapamiętałem je sobie. Była niedziela. W poniedziałek cena znacząco spadła, więc we wtorek byliśmy na miejscu, oglądnęliśmy. I dowiedzielismy się dlaczego cena spadła. Obniżka była spowodowana podrapaniem, w ostatniej chwili p

Widokówki

Obraz
A propos poprzedniego "psiego" posta: dobry tytuł to połowa oglądalności. Na dziś kilka zdjęć, na które brakowało wcześniej transferu i jakoś w ciągu uciekających pozycji w kalendarzu nie mogły sobie znaleźć wcześniej miejsca: nasze miasto. Ulica na starym mieście, w tle mury twierdzy. Drzewa jak widać są - za murem, w tym przypadku o ile mnie pamięć nie myli, to muzeum diecezjalne. Twierdza trochę bardziej, od strony zachodniej, znad brzegu Sambry. Zaraz dalej po prawej zaczyna się już park, który gdzieś się ciągnie w głąb - ale ze względu na obecne upały i nadal wymagający pracy przy obcych stan Moyry, obszar pozostaje lepiej nie rozpoznany dla nas. Z poprzedniego spaceru na twierdzę - droga wjazdowa. Na górę można wjechać, są parkingi, jak również droga na drugą stronę miasta (a raczej jego południowe przedmieścia). Trochę tak łyso jeździć po zabytku, więc my zwiedzaliśmy póki co z buta. Taka tam lokalna wystawka w twierdzy, z opisami

Doel - czyli o awarii w "przestarzałej belgijskiej elektrowni atomowej"

Obraz
Już od jakiegoś czasu myślałam, żeby wybrać się w okolice Doel, zobaczyć z bliska elektrownię jądrową. Tak, tą samą której awarią straszono w Polsce jeszcze w kwietniu. Ci, którzy przespali pierwsze informacje, straszyli radioaktywną chmurą nawet dwa tygodnie później. Z resztą wystarczy wpisać nazwę miejscowości w google i wyskakują trzy strony bzdur o awarii, wyłączeniu reaktora, rozdawaniu tabletek z jodem, o tym jak Niemcy i Holendrzy się boją i w ogóle przedstawia najczarniejsze scenariusze ogromnej katastrofy w przestarzałych reaktorach. Może i Doel-1 nie jest najmłodszym blokiem na świecie, ale w żadnym wypadku nie jest przestarzały. W nowych elektrowniach stosowane są dokładnie te same rozwiązania technologiczne, a systemy bezpieczeństwa w Doel są ciągle unowocześnianie. Poska agencja atomistyki pisze "3 kwietnia w elektrowni jądrowej Doel doszło do niewielkiego wycieku wody w jednym z obiegów chłodzenia reaktora. Jak zapewnia PAA, awaria ta nie miała skutków radiolo

Gent

Obraz
W niedzielę byłam na kursie walidacji przeciwciał w Gent.  Pojechałyśmy razem z Ornellą, która biedula wynudziła się niesamowicie. Ja trochę też (większość z tych rzeczy nie była dla mnie żadną nowością), ale przynajmniej wiedziałam o czym jest mowa. Ornella jest słabsza w angielskim, a przede wszystkim jest chemiczką, więc o przeciwciałach wie naprawdę niewiele. Ale na kurs wysłał nas szef, więc nie było opcji "nie jadę". Początkowo Ornella upierała się, żeby jechać pociągiem. Dopiero odległość uniwerku od dworca i konieczność wstawania przez 6 rano ją zniechęciły. Wtedy oświadczyła kategorycznie, że możemy jechać samochodem, ale ona nie prowadzi, bo o na w ogóle nie prowadzi więcej niż godzinę, a poza tym nie jeździ uczelnianymi samochodami.  No dobra, przecież nie jest to problem.  Dostała się nam... Skoda Yeti. Jak ją zobaczyłam, zaczęłam się śmiać. Jak nie Chevrolet to Skoda. Ornella jęknęła, że auto duże. No dobra, wyższe. Ale ani duże ani wysokie jak pomyślę

Moyra na komisariacie

Obraz
Nie ma to jak owocna sobota w kraju, w którym podobno jest to jedyny dzień, kiedy można zrobić jakieś zakupy. O tym później, teraz o wyjeździe. Zgodnie z ustaleniami sprzed dwóch tygodni ze Stefaanem (tak, dwa "a") czyli szefem ochotniczej grupy psów poszukiwawczych, pojechaliśmy na kolejne spotkanie. W cholerę daleko, drugi koniec kraju, czyli... godzina dwadzieścia po autostradach, 120 km. Belgia rekompensuje nam w ten sposób odległość, jaką musieliśmy pokonać w drodze tutaj. Wprawdzie przy braku autostrad czas przejazdu potrafi się znacząco wydłużyć, zwłaszcza we Flandrii która ma ograniczenie poza terenem zabudowanym do 70 km/h (sic!), albo na krętych i bardzo wąskich drogach ardeńskich, ale nadal odległości pozostają jak dla nas niewielkie. Czasami tylko można sobie pożartować ze wskazania GPS w USA "467 mil do następnego skrętu"; zarówno bowiem Stafaan jak i nasz trener Roger, byli i pracowali w Stanach. Na miejscu byliśmy przed czasem, po chwili po