Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2022

Nieuwe bank - czyli nowa...sofa.

Obraz
Zaraz po przyjeździe kupiliśmy po taniości sofę z gigantyczną obniżką ceny. Początki w nowym miejscu są trudne, na wszystko po kolei idzie mnóstwo kasy, nie chcieliśmy szaleć. No i w sumie, to nic tej sofie nie mamy do zarzucenia, ale kiedy przeprowadziliśmy się do domu z trzema sypialniami, pomyśleliśmy, że z trzeciej zrobimy gabinet, ale można by tam kiedyś również wnieść  tę sofę na wypadek większej liczby gości (nie, żebyście wszyscy jakoś strasznie chcieli nas odwiedzać 😏). I teraz nadarzyła się... motywacja. Za kilka tygodni będziemy mieć większe odwiedziny. Tydzień temu ruszyliśmy się po sklepach i udało nam się znaleźć coś co usatysfakcjonowało nas obydwojga. A nie jest to proste, kiedy jedno chce miękką, drugie twardą, jedno wygodną na długie siedzenie, drugie przy tym nie za dużą i zgrabną, a i wygoda jest definiowana przez każde z nas inaczej. Ale udało się. IKEA miała coś dla nas. Tylko jeszcze trzeba tę sofę dostarczyć. Spodziewałam się naiwnie, że na terenie Zaventem (5

Wolne

Obraz
Upał przetrwaliśmy. W dwa dni temperatura spadła o ponad 20C. Dziś znów padał belgijski deszczyk, czyli ohydna mżawa unoszona wiatrem i oblepiająca wszystko: pada powoli, żeby starczyło na dłużej. W ogóle całe powietrze jest mokre i lepkie.  Mamy święto, niestety przypadła moja kolej na sprawdzenie myszy. W wolne dni mamy kolejno dyżury. Dziś i w ten weekend moja kolej. Muszę sprawdzić wszystkie klatki, a tych jest naprawdę mnóstwo: część zwierząt jest oczywiście poddawana eksperymentom, część stanowi pulę do rozrodu kiedy będzie trzeba i po prostu jest utrzymywana w jak najlepszych warunkach nawet miesiącami. Mamy myszy modyfikowane genetycznie, gdzie dla każdej mutacji trzeba utrzymać po kilkanaście zwierząt z każdej płci o odpowiedniej kompozycji genów, więc tego robi się całkiem sporo. Część jest rozmnażana. Sama mam aktualnie siedem klatek do rozrodu, oraz kilka klatek z myszami zbyt młodymi na eksperyment, oraz takie, gdzie myszy jeszcze nie są sprawdzone pod kątek genetycznym. T

Warmte czyli upał

Obraz
Jest dopiero 34C, jutro ma być 38. Ale do tej pory upały były oszczędne. Dominowała temperatura 20 - 26C. W pracy klimy nie ma (wciąż nie wiem jak to możliwe, ale nie ma). Na szczęście jest cold room, i jak w USA, można tam wejść chwilę przed tym nim padnie się z przegrzania, żeby się schłodzić w przyjemnych +4C. Wiem, ze nie po to to jest ale w taki upał strasznie kusi. 😁  Na szczęście w domu klimatyzator już jest. Przynajmniej Joshua i Burki mają dobrze. Nie chodzi cały czas, schładzamy się tylko trochę, kiedy robi się nieznośnie, do komfortowych 26C, a i tak jego używanie wywołuje we mnie trochę dyskomfortu że emituję CO2. A przecież nie emituje jeszcze tak dużo, połowa naszej elektryczności jest niskoemisyjna. Swoją drogą to zabawne, że nie czuję się tak winna, kiedy zamiast jechać do pracy pociągiem, zabieram samochód. Bo przecież używanie samochodu jest tak normalne, a używanie klimatyzatora to "fanaberia". Zabawne, co robią z nami nasze własne mózgi, jak kształtują na

Baza wirusów została zaktualizowana...

Obraz
Przygotowujemy się na wakacje.  Tak po prawdzie, to wychodzi na to, że wakacje będą mieć tylko Joshua i Charlie. Chłopaki jadą na obóz "baw się i pracuj z psem", gdzie będą tropić pod okiem porządnej instruktorki, szkolić się z zakresu praktycznego posłuszeństwa (nie jakieś tam irracjonalne manewry na placu i idealnie równe chodzenie przy nodze czy przynoszenie aportu, a pogłębianie więzi między psem a jego dwunogiem oraz ćwiczenie zachowania w życiowych sytuacjach). Zatem same fajne rzeczy. Ja i Moyra prawdopodobnie zostaniemy w pracy. Ja - doświadczalnej, Moyra - hovawarceniu.  Wstępnie na obóz zapisaliśmy się razem, ale co mogę poradzić jak guzy rosną po swojemu i nie mam na nie wpływu?  Wracając do szczepienia, to Crazy Nauka podaje ze nawet co szósty kleszcz w Polsce zawiera dodatek w postaci wirusa wywołującego zapalenie mózgu. A że CN trzyma się faktów, to się wiadomością przejęłam. W końcu jeden spacer w Polsce końcem marca obrodził około 20 kleszczami na każdym psie,

CRPS

Obraz
Nie pisałam (nawet na FB) wcześniej, bo nie lubię się nad sobą użalać. Teraz, kiedy jest już lepiej, mogę napisać jak było z moją złamaną ręką.  Złamałam ją w Polsce, pod koniec ubiegłych wakacji. Niestety Joshua nie mógł przedłużyć urlopu, a w szpitalu św. Rafała nie mieli szybkich terminów, więc operować  mieli mnie już w Namur. Niby wszystko szło prawie z dnia na dzień, ale dwa dni w Polsce, dzień na dojazd do belgii, weekend, umówienie się do lekarza, i tak łącznie od złamania do operacji minął tydzień. W tym czasie chodziłam z nastawiona i zagipsowaną ręką, mając nadzieję, że jednak nastawienie się utrzyma i operacji nie będzie. W Namur umówiłam się do swojego lekarza, najlepszego na świecie doktora Paula, ten wziął obrazy z płytek i wysłał do zaprzyjaźnionego ortopedy. Jeszcze tego samego dnia, tuż przez północą, napisał mi, że o 8 rano mam być w szpitalu. Wkręcenie się na wizytę bez skierowania z izby przyjęć było ciut skomplikowane (zwłaszcza nie znając francuskiego) ale dałam

Wallonie & Vlaanderen

Obraz
Belgia to trochę dziwny kraj. Mały, z zaledwie 10 milionową populacją, ale za to pięcioma rządami i trzema językami, a różnic pomiędzy jej regionami jest więcej, niż cech wspólnych.  Tym co dzieli najmocniej, jest język i jeszcze do tego wrócę, ale nie można zapominać, że Wallonia i Flandria mają w większości oddzielną historię. Belgia powstała jako zlepek dwóch oddzielnych nacji zaledwie w 1830 roku. W tym czasie bardziej wpływowa ludność mieszkała na południu, oraz w większych miastach na północy i posługiwała się językiem francuskim. Również francuskim posługiwały się wyższe klasy z rodów flamandzkich. Był to po prostu język utożsamiany z kulturą, wiedzą i rozwojem.  Ludność posługująca się językiem niderlandzkim była marginalizowana. Nie tylko nie było niderlandzkojęzycznych szkół, ale również funkcje cywilne czy wojskowe można było sprawować tylko znając język francuski. W wyrazie sprzeciwu powstał Ruch Flamandzki, z postulatami ucznia języka niderlandzkiego za równoważny francusk

Kilka słów na bieżąco

Obraz
Czwartek, coś około 23.  Czas leci strasznie szybko, kiedy ma się tak dużo do zrobienia. Co dopiero w niedzielę siedziałam 11h nad próbkami, a dziś zamiast dokończyć - spieprzyłam. 4h zeszło nie wiem kiedy, na próbach ograniczenia szkód, kiedy zdałam sobie sprawę co właśnie zrobiłam (nie sądzę, by to cokolwiek pomogło). Podsumowując: nie zyskałam nic a jedynie spartoliłam koncertowo. Ot, jedno przeciwciało dodane nie do tych próbek i połowa niedzielnej pracy w kosz. Druga połowa może się nada, ale zrobienie od nowa tej pierwszej połowy jeszcze raz, trwa niewiele mniej, niż zrobienie całości. Morał z tego taki: jak naprawdę nie masz chęci zabierać się za panele do cytometrii, to się za nie nie bierz.  Trzeba było zrobić tak, jak z doświadczeniami in vitro, które leżą i czekają na "kiedy indziej", bo uznałam, ze teraz nie będzie na to czasu i mogłabym zmarnować odczynniki i nic nie zrobić.  Pod koniec tego cudownie spierniczonego dnia nie zdążyłam do domu przed wizytą u lekarza