Baza wirusów została zaktualizowana...


Przygotowujemy się na wakacje. 

Tak po prawdzie, to wychodzi na to, że wakacje będą mieć tylko Joshua i Charlie. Chłopaki jadą na obóz "baw się i pracuj z psem", gdzie będą tropić pod okiem porządnej instruktorki, szkolić się z zakresu praktycznego posłuszeństwa (nie jakieś tam irracjonalne manewry na placu i idealnie równe chodzenie przy nodze czy przynoszenie aportu, a pogłębianie więzi między psem a jego dwunogiem oraz ćwiczenie zachowania w życiowych sytuacjach). Zatem same fajne rzeczy. Ja i Moyra prawdopodobnie zostaniemy w pracy. Ja - doświadczalnej, Moyra - hovawarceniu. 

Wstępnie na obóz zapisaliśmy się razem, ale co mogę poradzić jak guzy rosną po swojemu i nie mam na nie wpływu? 

Wracając do szczepienia, to Crazy Nauka podaje ze nawet co szósty kleszcz w Polsce zawiera dodatek w postaci wirusa wywołującego zapalenie mózgu. A że CN trzyma się faktów, to się wiadomością przejęłam. W końcu jeden spacer w Polsce końcem marca obrodził około 20 kleszczami na każdym psie, później znaleźliśmy jeszcze z 10 wbitych w każdego psa, a z siebie też wyjęliśmy po jednym. W Belgii kleszczy prawie nie ma, więc jakoś zrobiło to na nas duże wrażenie. Poprosiłam naszą (miałam napisać "wetkę") lekarkę o recepty i teraz intensywnie się szczepimy. 

Tym, co nie wyszło, był przegląd naszego Citroena, żebym miała samochód jak Joshua zabierze nasz "transporter opancerzony" do Polski. Niestety naprawy, których trzeba by dokonać przed tutejszym przeglądem są zbyt drogie, więc... Citroen zostaje w garażu i czeka na kogoś, kto go kupi bez przeglądu, a mnie pozostanie rower. Mam nadzieję, ze nie będzie koszmarnych upałów w tym czasie. 

Jest jakiś tam cień szansy, że z doświadczeniami wyrobię się tak, żeby jednak dojechać do chłopaków, ale to będzie oznaczało całodniowa wyprawę pociągiem z Moyrakiem. Póki jest na lekach, nie powinno jej to kosztować zbyt wiele, ale nie mam wątpliwości, że wyprawa nie będzie łatwa. Mimo wszystko, w tym tygodniu opiekuję się kotami sąsiadów, żeby oni w ramach rewanżu podlewali nam drzewka.Tak na wszelki wypadek. 


Wpis ciężko zilustrować więc wrzucam Wam urocze zachody słońca.  Te są ze Sterrebeek:






A ten z Brukseli, jak mi się zasiedziało w labie do 23. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy