Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2019

Znów delegacja... z wizytą w British Museum

Obraz
Po trzech tygodniach prawie niepracowania pojechałem znów w delegację. A cała historia (w skrócie) wyglądała tak. Wróciwszy po świętach do pracy stwierdziłem brak mojego laptopa, mojego i drugiego, na którym sprawdzałem ogólną pocztę przychodzącą do biura. Przez chwilę miałem podejrzenie, że Debbie schowała je przede mną, bo zapomniałem schować z biurka przed zakończeniem pracy w czwartek... Jednak nie, znaleziony ślad na drzwiach, kolejne dwa lapki brakujące w biurze szefowej i następne z innych biur, niestety wskazywały jednoznacznie na zorganizowaną kradzież, Policja przyszła, panowie pokiwali głowami, nie sprawdzili żadnych śladów w biurze, ani na drzwiach ani na szafach, wypisali papierki na złożenie zeznań dla ludzi z biura i kierowniczki firmy, która nam wynajmuje pokoje. I tyle. Debbie podała później numery seryjne policji i na razie na tym sprawa się zakończyła. Ale tylko dla nich. Zaraz pierwszego dnia poleciałem po sklepach i sprawdziłem w sieci co można kupić, żeb

odrzucony wniosek, Alqua w odwiedziny

Obraz
Ostatnie dwa tygodnie zleciały... dziwnie. Po części dlatego, że Joshua pracował z domu - a dlaczego tak było to już sam napisze. Ale na dziwność tycgh dwóch tygodni złożyło się więcej. W końcu złożyłam wniosek do komisji bioetycznej. Miał być tylko na doświadczenia pilotowe, ale wetka (również członkini komisji) przekonała mnie, że lepiej złożyć od razu oba wnioski, na doświadczenie pilotowe i właściwe. Jest to trochę dziwne, bo pilota robię po to, żeby lepiej zaplanować właściwe doświadczenia, ale nie będę się kłócić z kimś, kto może mi utrudnić pracę...  W tym samym czasie, kiedy okazało się, że musze przygotować od zera drugi wniosek, a pierwszy jest na złym formularzu, bo teraz są inne i jego część również ma być przepisana, moja szefowa kazała mi przygotować wideoprezentację na bzdurną minikonferencję, dla doktorantów.  Jak się łatwo domyślić to plus mój student, któremu nic, ale to nic nie wychodziło (czas przeszły, bo mam z nim spokój an jakiś czas) zajęło mnie na tyle, z

Szczur na stole operacyjnym

Obraz
Kontrakt wygasa za rok, ale to nie znaczy, że jest za dużo czasu. W USA zaczęłam szukać pracy pół roku wcześniej i niezbyt mi to wyszło. Dlatego już teraz sprawdzam gdzie będzie warto uderzyć. Na początku w Belgii, bo... Do Polski ani myślę wracać. Póki Joshua ma tu pracę, mamy mieszkanie, meble, załatwione wszystkie formalności, nie ma dla nas lepszego miejsca.  Jedyne co chciałabym zmienić, to przenieść się z Wallonii do Flandrii. Ale to akurat jest całkiem możliwe, bo zarówno uniwerki jak przemysł występują na północy obficiej.  A co z tego wyjdzie, to się zobaczy. Miała być Norwegia, mało się w Australii nie znalazłam a było USA. Miało być USA, jest Belgia... Jak na razie nawet z kontynentem trafić nie mogę. Nie grozi mi tylko Japonia ze względu na Moyrę. A ze względu na zmiany klimatu do Australii też już się chyba nie wybiorę.  Trochę zaczynam się martwić swoim projektem i tym czy się wyrobię. Ostatnie 4 m-ce zeszły mi na pisaniu wniosku, zakuwaniu i zdawaniu egzaminów.