odrzucony wniosek, Alqua w odwiedziny

Ostatnie dwa tygodnie zleciały... dziwnie. Po części dlatego, że Joshua pracował z domu - a dlaczego tak było to już sam napisze. Ale na dziwność tycgh dwóch tygodni złożyło się więcej.
W końcu złożyłam wniosek do komisji bioetycznej. Miał być tylko na doświadczenia pilotowe, ale wetka (również członkini komisji) przekonała mnie, że lepiej złożyć od razu oba wnioski, na doświadczenie pilotowe i właściwe. Jest to trochę dziwne, bo pilota robię po to, żeby lepiej zaplanować właściwe doświadczenia, ale nie będę się kłócić z kimś, kto może mi utrudnić pracę... 
W tym samym czasie, kiedy okazało się, że musze przygotować od zera drugi wniosek, a pierwszy jest na złym formularzu, bo teraz są inne i jego część również ma być przepisana, moja szefowa kazała mi przygotować wideoprezentację na bzdurną minikonferencję, dla doktorantów. 
Jak się łatwo domyślić to plus mój student, któremu nic, ale to nic nie wychodziło (czas przeszły, bo mam z nim spokój an jakiś czas) zajęło mnie na tyle, zże na napisanie i przepisanie wniosków było bardzo mało czasu. Ostatecznie wnioski wysłałam  tuż przed północą ostatniego dnia, absolutnie nieprzekonana, że są napisane najlepiej jak mogą.
Dzień później dostałam informację, że wniosek na doświadczenie pilotowe jest zły, że musze jeszcze przygotować opis pod publikę, a kolejnego dnia, że wszystko trzeba... przetłumaczyć na francuski. Tłumaczenie zrobiła moja szefowa: google translate + poprawki. No bo jak w kilka godzin przetłumaczyć ponad 40 stron tekstu? I wyszły cuda jak na przykład "otrzymać zdrowy nowotwór" Zamiast szybko rosnącego nowotworu. Do tego nie zgadzają się jakieś formalne detale (które przepisałam z wcześniejszego wniosku) i komisji nie podoba się wyjaśnienie odnośnie liczby zwierząt których chcę użyć do doświadczeń pilotowych. Być może coś rzeczywiście coś im się nie podoba, a może błędy wynikają znowu z tłumaczenia. 
Tak czy inaczej ostatnie dwa dni przygotowywałam odpowiedzi dla komisji. Kilka wieczorów spędziłam w pracy licząc komórki, a w weekend mieliśmy gościa.

Pojechaliśmy razem do Dinnant, zwiedziliśmy ogrody i pałac Freyr i Parc Naturel Furfooz. Drugi dzień został na wycieczkę po Namur i cytadelę.









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy