Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2018

Kawaleria na odsiecz, czyli jak dzwoniłam na policję.

Od kiedy Joshua pracuje, poranne spacery w poniedziałek środę i piątek obstawiam ja. I nie, nie wystarczy 10 minut. Piesa zostaje sama na conajmniej 8, 9 godzin, a że jest młoda i zasilana  conajmniej reaktorem jądrowym IV generacji, to swoje wymagania ma. Dlatego jeździmy do parku.  Tak było i w ostatni piątek. Zebrałyśmy się o 8:30, bo to pora o której da się tam dojechać bez stania w korkach.  Przyjeżdżamy, z nastawieniem, ze jak zawsze zaparkujemy sobie spokojnie, a tu ani jednego miejsca. NIC!  Kawałek dalej jest duży parking "wewnętrzny" za bramą. Całe lato był regularnie używany, aż później ktoś zaczął tam składować kostkę kamienną chyba z jakiejś rozbiórki. Ale tylko na najdalszym kawałku, więc nie był to problem. Później zaczęli zamykać bramę. Ale ostatnio widziałam, że brama jest otwarta a na placu poza tym, że jest trochę rozjeżdżonej ziemi NIC się nie dzieje. No i w piątek brama tez była otwarta. Żadnego znaku, żadnej informacji, nic. Tylko tabliczka że pa

Update z ostatnich dwóch tygodni

Obraz
Joshua napisał już o swojej pracy. Z tego co opowiadał Barbadosczy... sja... jak to, cholera, napisać? Sami mówią o sobie Bajan, ale tym razem niech jeszcze będzie "mieszkańcy Barbados" prawie są w stanie wymówić jego imię, choć sami są pod wrażeniem, że kiedy on je wymawia,  na początku słychać "P", bo oni tego zrobić nie potrafią. Więc chyba i tak zostanie Joshuą. Joshua w dni pracujące w domu jest niewiele. Zarówno poranny jak i popołudniowy spacer z Moyrakiem jest na mojej głowie. Póki co jeszcze jest ok. Jasno robi się około 7:40, od 7:30 zaczyna się wzmożony ruch (i tragiczne korki), który później po 8 maleje i ponownie nasila się od 8:30. Do parku normalnie jedzie się 5 minut, ale w tym celu musze załapać się poza największym ruchem. W przeciwnym razie przejazd dobija minut 20, a czujnik zbliżeniowy w samochodzie wyje niemiłosiernie, bo w ciasnych Namurskich uliczkach mijam z jednej strony zaparkowane samochody, a z drugiej sznurek aut w przeciwną stronę.

O wrześniowym zwiedzaniu - w fotograficznym skrócie.

Obraz
Ostatnie tygodnie były zawalone pracą. Poza tym zaraz po wizycie rodziców się rozchorowałam.  Z tego wszystkiego nawet nie pomyślałam o blogu, a co dopiero o pisaniu. Teraz spróbuję nadrobić zaległości, przynajmniej te w fotkach. Szczegółowe opisy odpuszczę bo i tak wiem, że fotki fajniejsze. No to jedziemy Na początek Bouillon. Małe, przeuroczo położone miasteczko w Ardenach. Bouillon ma swój zamek - o wiele mniejszy, niż cytadela w Namur, ale warto było go zwiedzić. Niestety nie wpuszczają tam z psami, więc ja i Moyrak musiałyśmy poczekać przed bramą.  Moyra próbowała zaprzyjaźnić się z lokalną owcą, ale jakoś nie znalazły wspólnych zainteresowań. A może po prostu owca nie podzielała Moyrackich. Tu uroczy Bouillońcki zakątek. To zdjęcie miało być groźbą, ale ta nie zrobiła na Moyraku wrażenia, przynajmniej nie na tyle, żeby poprawić jej zachowanie. Widok nad rzeką otaczającą miasto. I widok na Bouillon z wieży widokowej, do której prowadzi gruntowa drog

Rządowa robota

Obraz
Od dwóch tygodni moje życie (przez trzy dni w tygodniu) wygląda tak: pobudka, kawa, pociąg, metro, jedno skrzyżowanie spacerem... Osiem godzin (plus lunch) w biurze, droga powrotna w odwrotnej kolejności. W sumie licząc od wyjścia z mieszkania do wejścia do biura mam circa 1:30h, samej jazdy mniej - ale belgijska kolej jest niewiele bardziej punktualna, niż polska, przynajmniej na liniach lokalnych. Tu miały być foty 4 kas na dworcu opisanych jako "otwarte" z jedną faktycznie obsługującą podróżnych, i tablica wyświetlająca opóźnienie mojego pociągu; zwyczajowo kilka minut, które w Brukseli potrafi się rozwinąć do ponad 20. Tyle, że czasami jedzie punktualnie. A tak po kolei to było tak: wysłałem odpowiedź na ogłoszenie na "asystenta księgowego", po paru dniach napisała szefowa biura turystycznego  z Brukseli, zadzwoniła, porozmawialiśmy, zaprosiła mnie na rozmowę na miejscu w biurze, miała jeszcze jakichś kandydatów, więc decyzję miała podejmować po z górą ty