I po kursie...

W środę i czwartek były egzaminy Nie poszło mi. O 98% mogłam sobie pomarzyć. Nie wiem jak oni robią skalę, bo 77% oceniane jest na bardzo dobrze, powyżej - doskonale. Chyba nie zdarza się, żeby kursanci zdawali bez błędów. 

No tak czy inaczej z czytania mam ocenę doskonała, z pozostałych bardzo dobre. Być może pisanie wyciągnęłabym wyżej, ale naprawdę było mało czasu. Napisałam na styk, ale spisałam faktycznie całe półtorej strony. 



Tu dowód na to, jak miło czuję się próbując mówić po niderlandzku we Flandrii. 
Karteczka głosi: chętnie udzielimy wszelkiej pomocy W JĘZYKU NIDERLANDZKIM. 
Któregoś dnia ulało się pracownikom poczty... Ja im się nie dziwię, mnie dosłownie trzepie 
jak słyszę francuski. 



Tak czy inaczej mam certyfikat. Znajomość języka na poziomie A2. Obiecuję sobie, że przez następne 6 tygodni zrobię kolejny poziom ale jakoś w to nie wierzę. Wiecie, jak jest z motywacją u ADHDowców. 

Napisałam dziś do Pietera, mojego opiekuna z VDAB, że chcę z nim pilnie rozmawiać. Raz, chciałabym dostać 100€ zwrotu za dojazdy, dwa, chciałabym mieć pewność, ze za 6 tygodni mogę zacząć kolejny poziom, a trzy, chcę z nim omówić kwestię tego kiedy będę mogła zacząć przygotowania do pracy w aptece. Serio, wolę aptekę, niż siedzenie w domu. Wiem, ze pierwszego dnia mi przejdzie i będzie dramat, bo trzeba iść do tej koszmarnej pracy. Ale nie ma wyjścia. 


Z braku możliwości zarabiania zrobiłam coś głupiego. Jest mi wstyd, ale nie mam za bardo wyjścia. Wzięłam się za analizę kolorystyczną. Umiem to robić, czuję kolory, rozumiem biochemię, znam zależności pomiędzy melaninami w skórze i typem urody. No w skrócie - mam kwalifikacje. 

Wystarczyło zrobić własne ramy do analizy, żeby nikt nie mógł się czepić, że coś ukradłam, własne palety kolorystyczne i gotowe. Zrobienie własnego wzoru prezentacji to już naprawdę nie jest problem. Reklamuję się na fejsbuku i instagramie (dość nieudolnie), ale mam tez pierwsze polecenia i dwie pierwsze klientki za kasę. Nie liczę dużo. W sumie, to w porównaniu z cenami u innych kolorystek, jest u mnie tanio, a czasem nawet bardziej profesjonalnie. 

Zgodnie z prawem belgijskim mogę zarobić w ten sposób do 6000€ bez zakładania firmy. Oczywiście wystawiam rachunki i ujmę wszystko w zeznaniu podatkowym. Ale jeśli się to rozkręci, to może dorobię trochę do nadwyrężonego budżetu domowego. 

Zatem... Gdybyście słyszeli, że ktoś byłby zainteresowany, wiecie gdzie go kierować ;) 


Od jakiegoś czasu chodzimy znów na spacery na ścieżkę pomiędzy polami. Jest tam kawałek trawy, gdzie psy mogą pobiegać luzem. Sama ścieżka jest pieszo - rowerowa. Ma też wysoki próg, który mogą pokonać jedynie traktory. 

Niedawno ktoś próbował być mądrzejszy. Nie wiem jak wjechał od drugiej strony i jak pokonał wąski przejazd, ale wyjeżdżając z naszej strony postanowił ominąć śluzę traktorową z boku. Wydawało mu się, że to będzie dobry pomysł... Wydawało się. W wysokiej trawie leży sobie duża, betonowa kula. Właściwie, to dwie takie kule po obu stronach śluzy. Przeorał spodem, miska poszła... Kiedy tam przyszliśmy, w polach stał samochód, kierowcy nie było. Zadzwoniłam więc uczynnie na policję, na wypadek jakby sami nie zauważyli. Uważam, że chamstwo należy tępić.






Jeszcze przed kursem byliśmy na wakacjach w Polsce. "Wakacje" to takie trochę eufemistyczne określenie tego, co się działo. Przez pierwszy tydzień Josh pracował zdalnie. W drugim tygodniu załatwiał wszystko, co się dało: odwiedziny u swoich rodziców, wizyty lekarskie i jeszcze serwis samochodu. Tak, uprawiamy turystykę medyczną, ponieważ w Belgii nie istnieje coś takiego, jak badania okresowe. Cokolwiek chcemy zrobić, załatwiamy prywatnie w Polsce. W tym wizyty u dentysty. Może nie jest taniej, (choć naprawdę płacimy grosze), ale wiemy do kogo idziemy. Tymczasem w Belgii powszechnie wiadomo, że jest problem z Rumunami, którzy u siebie kupują dyplom, a o stomatologii nie mają pojęcia. Później jadą na zachód, bo tam jest niezła kasa. I dopóki się sprawa nie rypnie, zarabiają grubą kasę. A ludzie tracą zęby. Niestety nie ma jak temu zapobiec, ponieważ nie można dyskryminować rumuńskich lekarzy tylko dlatego, że w ich kraju łatwo o fałszywy dyplom. 

W drodze powrotnej zahaczyliśmy sklep, który chwali się ogromna kolekcją różnych odmian klonów palmowych. Niestety, nie udało nam się znaleźć nic z tego, czego bardzo chcieliśmy. Drzewka albo były sadzonkami, albo miały po dwa metry wysokości i nie kwalifikowały się do wiezienia samochodem. Sklep znajduje się rzut beretem od hodowczyni, od której mamy Charliego, zatem postanowiliśmy w końcu ją odwiedzić. 

Musieliśmy trochę pożąglować lokalizacją sześciu (sic!) psów, tak, by Moyra nie spotkała żadnego obcego psa i Colt nie spotkał się z Charliem, bo chłopaki mogliby sobie nie przypaść do gustu. Wyszło więc na to, ze Colt równiez nie spotkał żadnego obcego psa, ale ja miałam okazję go zobaczyć. Kiedyś byli z Charliem dużo bardziej podobni. Teraz z daleka widać różnicę. 

Charlie i Abbie spotkali się za to z Charlinkową mamą - Angel i siostrą - Bellą. Abbie nie była zachwycona, ona w ogóle nie bardzo ufa dużym psom, ale Charlie radośnie przywitał obie suki. 

W sumie, to byłam zaskoczona, bo Charlie z miejsca rozpoznał dom i ogród, musiał zatem rozpoznać dawnych opiekunów. Myślałam, że Dzieciuch oszaleje z radości, a tu... nic. "No, spoko, że jesteś, obcy człowiek, ale ja już sobie idę niuchać dalej." Niby minęło pięć lat, ale był u nich przecież przez pierwsze pół roku swojego życia.  Teraz jednak jest z nami i to nas kocha całą swoją futrzastą osobą. 



Charlinku z Bellą


I Charlinku z panią-jego-mamy. 


W przedostatni weekend byliśmy w muzeum afrykańskim w Twervuren. Wystawa jest gigantyczna. Szczerze mówiąc większe wrażenie zrobił na mnie ogromny budynek, niż sama ekspozycja. No dobra, kolekcja afrykańskich bezkręgowców była imponująca :) 



















A na koniec mój voortuin, czyli ogród przed domem: Zakwitły wrzosy! :) 
Traeba też dodać że niesamowicie się rozrosły z miniaturowych sadzonek, jakimi były rok temu. Bardzo mnie cieszą. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Dzień z psem w biurze, Zawirowania zdrowotne smoków, Nagły atak zimy sparaliżował Belgię: Spadło 12 cm śniegu