Widokówki

A propos poprzedniego "psiego" posta: dobry tytuł to połowa oglądalności.

Na dziś kilka zdjęć, na które brakowało wcześniej transferu i jakoś w ciągu uciekających pozycji w kalendarzu nie mogły sobie znaleźć wcześniej miejsca: nasze miasto.


Ulica na starym mieście, w tle mury twierdzy. Drzewa jak widać są - za murem, w tym przypadku o ile mnie pamięć nie myli, to muzeum diecezjalne.


Twierdza trochę bardziej, od strony zachodniej, znad brzegu Sambry. Zaraz dalej po prawej zaczyna się już park, który gdzieś się ciągnie w głąb - ale ze względu na obecne upały i nadal wymagający pracy przy obcych stan Moyry, obszar pozostaje lepiej nie rozpoznany dla nas.


Z poprzedniego spaceru na twierdzę - droga wjazdowa. Na górę można wjechać, są parkingi, jak również droga na drugą stronę miasta (a raczej jego południowe przedmieścia). Trochę tak łyso jeździć po zabytku, więc my zwiedzaliśmy póki co z buta.


Taka tam lokalna wystawka w twierdzy, z opisami życia codziennego i niecodziennych rozrób z sąsiadami. Chociaż przy współczesnych Belgach (tak Walończykach, jak i Flandrach) trudno powiedzieć, kto był tylko sąsiadem, a kto przodkiem.


Ściany kamienic nad Sambrą, niektóre bardzo wiekowe, inne tylko wyglądające kiepsko.


Widoczek ze strony Profondeville, na południe od Namur, na Mozę i ulokowany po drugiej stronie kamieniołom. Chyba czynny, więc tam nie chodzimy na spacery, jakby ktoś pytał.


Trochę mnie rozwala ten kurak jako godło Walonii. Rozumiem te historyczne kulty animalistyczne, ale kura? Taka co w gnoju grzebie?


Gdzieś na spacerze po drodze, wieczorem, siedziba lokalnej gildii w trakcie współczesnego remontu.


Na starym mieście: dziedziniec, kamienice, restauracja. Takich miejsc, restauracji na kilkanaście albo czasami i kilka stolików, jest całkiem sporo. Nie sprawdzaliśmy jak w nich karmią, na razie bowiem zamawiamy przez wskazywanie pozycji na karcie paluchem. A ponieważ te zazwyczaj nie są opisane (pozycje, nie paluchy), bo lokalesi wiedzą co oznaczają. A obcy niech się nauczą.


A żeby nie było za słodko, to tak się dzieje, jak zawartość worków na śmieci "do recyklingu" nie obejmuje wyłącznie odpadków recyklingowalnych. Do usunięcia przez lub na koszt wyrzucającego (co nie znaczy, że nie poleży trochę przy ulicy).
W ogóle wyrzucanie śmieci w workach na ulicę w wieczór poprzedzający dzień zbierania ich przez śmieciarkę jest jednym z największych szoków kulturowych dla nas. Nadal jakoś nam "nie leży".


O, a to zdjęcie zrobione dokładnie pod kątem prostym do sklepu i ściany czołowej całej linii kamienic. Widzicie linię podziału na dachach i ścianę po lewej? Tak, one naprawdę lecą sobie pod kątem w tył! Mało tego, budynki potrafią mieć (co widać z tyłu, od strony ogródków, jeśli się uda wypatrzeć) dobudówki pod jeszcze inaczej przestawione względem jakiejkolwiek linii architektonicznej całości. Nie wiem, jak wyglądają wnętrza, ale obstawiam że meblowanie ich może przyprawić o ból głowy.


A tak wygląda, jak sobie właściciel chce przebudować chałupę, postawioną ściana w ścianę z sąsiadami. Bosko, nie? A teraz sobie wyobraźcie miny sąsiadów, jak zaczynają rozbiórkę i obrazek dziadka na ścianie salonu zaczyna tańczyć w rytm młota pneumatycznego.



Na koniec idylliczne obrazki z zachodzącym słońcem, gdzieś wieczorem we Flandrii...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy