Doel - czyli o awarii w "przestarzałej belgijskiej elektrowni atomowej"



Już od jakiegoś czasu myślałam, żeby wybrać się w okolice Doel, zobaczyć z bliska elektrownię jądrową. Tak, tą samą której awarią straszono w Polsce jeszcze w kwietniu. Ci, którzy przespali pierwsze informacje, straszyli radioaktywną chmurą nawet dwa tygodnie później. Z resztą wystarczy wpisać nazwę miejscowości w google i wyskakują trzy strony bzdur o awarii, wyłączeniu reaktora, rozdawaniu tabletek z jodem, o tym jak Niemcy i Holendrzy się boją i w ogóle przedstawia najczarniejsze scenariusze ogromnej katastrofy w przestarzałych reaktorach.
Może i Doel-1 nie jest najmłodszym blokiem na świecie, ale w żadnym wypadku nie jest przestarzały. W nowych elektrowniach stosowane są dokładnie te same rozwiązania technologiczne, a systemy bezpieczeństwa w Doel są ciągle unowocześnianie.

Poska agencja atomistyki pisze "3 kwietnia w elektrowni jądrowej Doel doszło do niewielkiego wycieku wody w jednym z obiegów chłodzenia reaktora. Jak zapewnia PAA, awaria ta nie miała skutków radiologicznych na terenie elektrowni, ani poza nią."
Pomimo to, zgodnie z procedurami, praca reaktora została zatrzymana do czasu zakończenia napraw. Później reaktor zostanie ponownie uruchomiony. Belgijski dozór jądrowy Federaal Agentschap voor Nucleaire Controle potwierdził, że nie doszło do jakiegokolwiek zagrożenia dla zdrowia ludzi czy środowiska.
No więc o co chodzi z tym wyciekiem?

Woda, która wyciekła - a było jej zaledwie kilkanaście do kiludziesięciu litrów, czyli tyle co nic - mogła być co najwyżej śladowo zanieczyszczona izotopami promieniotwórczymi a wyciekła wewnątrz obudowy reaktora, więc nie miała szans wydostać się do środowiska. Wyciek był tak mały, że nie miał żadnego wpływu na pracę reaktora. Z resztą nastąpił w jednym z dwóch systemów chłodzenia. Systemy są zdublowane właśnie ze względów bezpieczeństwa. Również z powodów bezpieczeństwa i dla koniecznych napraw reaktor wyłączono.
Pozostałe reaktory Doel pracują jak zawsze, w Belgii nikt niczym się nie przejął.

Ta cała panika pokazuje jedynie jak bardzo boimy się tego czego nie znamy i nie rozumiemy. No bo ile osób rozumie fizykę tych procesów, znaczenie zabezpieczeń?

Kiedy Rosjanie postanowili przetransportować wodą niewielką elektrownię przez Bałtyk do portu w Murmańsku, media zaczęły pisać o pływajcym Czarnobylu. A reaktory nie były nawet uruchomione! (Co innego te działające od lat w podwodnych okrętach atomowych, ale te wszystkimn spowszedniały, więc widocznie są ok).

Strach po Czarnobylu jest wciąż siły i na nic tłumaczenia, że to co stało się w Czarnobylu nie może się powtórzyć w nowoczesnych reaktorach. Cały strach podle podkręca Greenpeace, nie pierwszy raz prezentując antynaukowe i antyekologiczne postawy*.
Zachwycamy się odnawialnymi źródłami energii i brniemy w gaz. (Poza Polską, Polska brnie w węgiel i smog).
W samej Polsce zmiany klimatu spowodowane spalaniem paliw kopalnych widać bardziej niż wyraźnie. Pięknie opisuje to Ola Stanisławska na CrazyNauka.
Tymczasem mapa emisji CO2 latem wygląda mniej-więcej tak:




Zimą będzie znacznie gorzej. Tu można sprawdzić na żywo: www.electricitymap.org.

Odnawialne źródła energii nie zapewnią nam stabilności energetycznej. Słońce nie świeci zawsze. Panele słoneczne w pochmurny dzień generują zaledwie 10% tego, co w słoneczny. A przecież najwięcej energii trzeba nam zimą, kiedy i tak pochmurne dni są krótkie. Wiatr? Nawet Szwedzi ogłosili własnie, że zimą energia wiatrowa im nie wystarczy. Do tego jeszcze dochodzą koszty ekologiczne produkcji ogniw słonecznych i wiatraków w połączeniu z ich krótką żywotnością (10 - 15 lat). A zanieczyszczenia generowane w procesie produkcji są naprawdę paskudne.
Na chwilę obecną elektrownie jądrowe są najczystszym, najtańszym i najstabilniejszym źródłem energii. To jest to czego teraz potrzebujemy. Razem z OZE i nie na zawsze, ale w obecnej chwili nic lepszego nie możemy zrobić dla Ziemi i dla siebie samych. Nie mamy czasu na udoskonalanie OZE zanim przestaniemy spalać paliwa kopalne. Już jest za późno, a każdy rok zwłoki będzie tragiczny w skutkach.

Czyste, bezemisyjne, zgoda: produkujące radioaktywne odpady,ale te odpady mogą być bezpiecznie przechowywane, a już niedługo zużyte w nowoczesnych elektrowniach drugiej generacji. Taki reaktor już komercyjnie pracuje i to da się zrobić.
Zanim przypomnicie mi zagrożenie terrorystyczne, wspomnę tylko o najwyższych standardach ochrony i zabezpieczeń i o fakcie, że brudną bombę można zrobić z odpadów medycznych.

I nagle zupełnie przypadkiem, jadąc na szkolenie z Moyrakiem zobaczyłam przez okno dwa ogromne kominy chłodni. Kiedy wpisywałam adres w GPSa, zbieraliśmy się do wyjścia i nie było czasu zastanawiac się nad okolicą miejsca treningowego. Widząc chłodnie zerknęłam na mapę w telefonie i faktycznie: do elektrowni 8 minut jazdy!



Po szkoleniu podjechaliśmy tak blisko jak się dało, żeby strzelić kilka fotek. Prawdopodobnie można podjechac pod bramę, ale akurat kiedy próbowalismy droga była zamknięta, dlatego sami nie mamy fotek przy elekrtowni. Moyra była półżywa po całym dniu ćwiczeń bez chwili relaksu, nie miałam sumienia wyciągać jej z samochodu, z resztą dla tych najlepszych zdjęć gdzie cokolwiek widać, musieliśmy zatrzymać się w pełnym słońcu przy drodze, więc nie był to również najbezpieczniejszy pomysł.

Tak czy inaczej byliśmy naprawdę blisko owego przestarzałego reaktora z awarią i nic nam nie jest, więc nie dajcie się nastraszyć panikarzom ani manipulatorom.




*Greenpeace sprzeciwia się również uprawom GMO. Temu, co pozwala ograniczyć ilość ziem uprawnych, zwiększyć plony, zapewnić zdrową żywność dobrej jakości.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy