No i się wy*ebało.

Generalnie kiepski ten tydzień. Spadają na nas tylko złe wiadomości. 

Właśnie skończyłam rozmowę z Xevim. Marianne nie da rady przyjąć mnie do swojego labu na naukę biologii molekularnej. On sam potrzebuje raczej inżyniera, ale chciałby dać mi szansę. Tyle, że ja chcę być uczciwa, a prawda jest taka, że mogę nie dać rady zrobić tego, co on potrzebuje. Nie oszukujmy się, zbudowanie zaawansowanego mikroskopu od podstaw to nie jest coś, co kiedykolwiek robiłam. Może i umiałabym ustawić laser, ale później trzeba zgrać to wszystko z oprogramowaniem, ba, zorganizować optymalne oprogramowanie. Byłoby genialnie móc spróbować. Ale skutek nie jest pewny. Może dałabym radę, a może nie. Zatem o pracy należy zapomnieć. Niby wciąż jestem "na liście" gdyby nie znalazł się nikt lepszy, ale raz, ze na pewno się znajdzie, a dwa, wolę sama się z tej listy wymixować i zostawić raczej wrażenie uczciwej, niż nieudolnej. 




Nic to. Za chwilę wyślę mój list z prośbą o staż do innych labów. W sumie, to zawsze ciągnęło mnie w neurobiologię. Może trzeba spróbować? 


Są też nowe wiadomości odnośnie Charliego. 

Tomografia dała nam odpowiedzi.
W przedniej łapie Charlinu ma naderwane święgno i jego stan zapalny. Tu powinno wystarczyć zwolnienie z WF-u na kilka tygodni.
Gorzej jest z kolanem. Osteochondritis dissecans, czyli jałowa oddzielająca martwica kostno-chrzęstna: spowodowana niedokrwieniem. Uszkodzenie kości i chrząstki w stawie, która samo w sobie już wywołuje ból i stan zapalny, a u Charliego dodatkowo odkruszyły się trzy odłamki kości, które muszą powodować jeszcze większy ból.
Co dodatkowo jest przykre, choroba rozwija się w czasie wzrostu, u 9 - 12 miesięcznego psa, więc najprawdopodobniej pewne dolegliwości Dzieciuch miał już wcześniej, ale byl twardziel i nic nie pokazał. Dopiero te odkruszone fragmenty spowodowały, ze zaczął kuleć. Podejrzewam, ze musi go boleć jak diabli.
Jedynym, co mogło wskazywać na ten stan już wcześniej, był słabiej rozwinięty mięsień po lewej stronie i fakt, że Charlie mniej tą łapę obciąża, co wyszło w badaniu 2,5 roku temu ale... ortopedka w ogóle się tym przejęła i nei drążyła tematu. Pokazała nam tylko jak mamy ćwiczyć, żeby ten mięsień wzmocnić.
Teraz Charliego czeka operacja. Nie wiem ile da się zrobić poza usunięciem fragmentów kości i chrząstki, ale nie mamy na co czekać. Musimy umówić Charlinka u ortopedy i zacząć działać.
Na deser wyszło nam, że prostata nie wygląda za dobrze. Jest powiększona i prawdopodobnie mamy stan zapalny. Z tym też nie możemy czekać.
Ponieważ z wetami jest mi ciężko się dogadać (i nie, nie chodzi o barierę językową, tylko o olew. Po prostu tutejsi weci nie lubią robić badań - jak u Moyry nie chcieli zrobić testów alergicznych czy raz w roku badania krwi, nie przejmują się jeśli zaordynowana terapia nie działa i nie mają innego pomysłu - jak z gruczołem Abbie, na który rozwiązanie znalazły dopiero nieocenione panie DOGtor z Krakowa.
Tiny zgodziła się ze mną, że bywa ciężko i poleciła mi swoją koleżankę ze studiów i jej córkę, którą również uczyła. Już napisała do nich z prośbą, by się nami odpowiednio zajęły. Akurat gabinet jest zaledwie 16 km od nas, więc na pewno spróbujemy. Własnie czekam, aż oddzwonią z terminem wizyty. Może wreszcie z jakiegoś weta w Belgii będziemy zadowoleni, skoro nawet klinika w Gent nam podpadła
🙁








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy