Charlinkowy update

Charlie kulał. Nie cały czas, ale wystarczyło, że pobiegał, poszalał i zaraz utykał na przednią łapę. Co bardziej niepokojące, raz na jedną, raz na drugą. 

Dwa lata temu pojechaliśmy z nim do ortopedów do Kliniki uniwersyteckiej w Gent. Niedawno byliśmy znowu,  drugi raz z tym samym problemem i drugi raz kiedy objawy już minęły (bo na wizytę tam długo się czeka i Charliemu przechodziło. ) Drugi raz zostawiliśmy kupę kasy, żeby się dowiedzieć, że teraz nic mu nie jest i nie ma w sumie powodu, by coś miało mu być i że nic go nie boli. Jedyne, co ewentualnie zasugerowano, to tomografia szyi i przednich łap. 



Oczywiście po jakimś czasie problem ponownie nawrócił. Zatem, już bez czekania, zabraliśmy Charliego do "zwykłego" weta tu, w okolicy. Ponieważ Charlie był zaaferowany "bo są inne pieski" i trochę  zestresowany "bo dogtor" i trochę się przej dojściem do kliniki rozchodził, znów nie bardzo było widać, że kuleje na przód, ale wet stwierdził coś, co już wcześniej, jakoś w lecie zauważyła behawiorystka, a czego nie  dopatrzyliśmy się my i nie zauważyli ortopedzi w Gent: Charlie kuleje na tył! 

Żaden staw nie ma objawów zapalenia, żaden nie jest opuchnięty, cieplejszy, czy nawet bolesny w badaniu. A może w stresie Charlie nie daje oznak bólu? 

Jedyną sensowną opcją wydaje się tomografia komputerowa. W Gent taka przyjemność kosztowałaby nas do 1400€. No nie, cena po prostu chora. Wymyśliliśmy, że zdecydowanie taniej będzie pojechać po to do Polski. Weci orzekli, że sprawa nie jest pilna, więc bardzo się nie spieszyliśmy. 

Jednocześnie Dzieciuch* ma problem z innymi psami. Kiedy je widzi gdzieś daleko, wgapia się, a kiedy się mijamy, rzuca się jakby chciał je pozagryzać. Ani to przyjemne dla niego, ani dla nas. Od lata próbujemy coś na to zaradzić, ale bezskutecznie. Konsultowaliśmy się u Tiny (naszej PSYchiatrki - weterynarki i profesorki z uniwersytetu w Gent, specjalistki od behawiorystyki i psiej psychofarmakologii), byliśmy z tym u Tine (behawiorystki, która pokazuje co i jak, ćwiczy z psami i instruuje właścicieli). Uznaliśmy, że jego niepokój jest na bardzo wysokim poziomie i przez to ma ograniczoną zdolność wyciszenia tych silnych emocji, więc przez ostatnie 6 tygodni wychodzimy z nim tylko wcześnie rano i późno wieczorem, kiedy inni jeszcze/już siedzą w domach. Po południu robimy tylko krótki spacer ścieżką rowerową, pilnując, by się na nikogo nie nadziać. Plan był taki, że się Charlinu uspokoi, wyciszy, może wtedy zadziałają leki, które mają go uspokajać i pomóc odzyskać pewność siebie. Póki co jednak nie dostrzegliśmy poprawy. Co gorsze, Charlie w podobny sposób wgapia sie również w ludzi (ale na szczęście na nich się nie rzuca).

Wczoraj pojechaliśmy na wizytę do Tiny (PSYchiatrki). Nareszcie, bo czekaliśmy na tę wizytę prawie dwa miesiące. Jest co prawda opcja wizyty on line, ale postanowiłam, że chcę pojechać, żeby zobaczyła Charlinka na żywo zamiast tylko rozmawiać na Whatsappie. Niby jest to 90 min samochodem w jedną stronę, ale warto czasem się ruszyć. Tak było i tym razem. 

 

Rysunki i schematy, które w trakcie rozmowy obłędnie (do góry nogami - dla siedzącego naprzeciw rozmówcy)  rysuje i opisuje Tiny


Tiny oglądnęła również nasze spacerowe nagrania i również zobaczyła problem i z tylnymi łapami - obydwoma! I z przednią! Kiedy powiedziała mi na co patrzeć, ja również to widzę. Myślałam, że jemu w ten sposób porusza sie w rytm kroków sierść, ale nie. On faktycznie bardzo dziwnie pracuje biodrami. Biedny Charlie żyje z bólem, a ja tego nie zobaczyłam! Co gorsze nie zauważyli tego wcześniej weci, nawet specjaliści, którzy go pod kątem poruszania się oglądali. 

Tiny podejrzewa, że Dzieciuch może mieć problemy w obrębie kręgosłupa, albo jest to ból neuropatyczny. (Pozornie bez powodu i wtedy w badaniach nic nie wyjdzie). A takim ani ortopedzi ani neurolodzy się nie zajmują. Jak to ujęła: jeśli nic nie będzie w CT, i jedni i drudzy powiedzą, że problemu nie ma. Ona sama współpracuje między innymi z anestezjologami i specjalistami od leczenia bólu i najlepszy zespół jest w UK i to do nich chciałaby wysłać Dzieciuchowe wyniki. No dobra. Dzieciuch był już leczony w Polsce i Belgii, był na badaniach w Holandii, a jego wyniki z polskiego na angielski tłumaczył weterynarz z Chicago, który studia weterynaryjne zrobił dwa razy w obu językach. Czemu nie spece z UK?  Charlie jest wart każdego specjalisty. Tak czy inaczej, na początek musimy zrobić CT. I to po całości. Kombinujemy wycieczkę, bo w Polsce skan całego smoka, od czubka nosa po koniec ogona, powinien zmieścić się w 3000 zł. 😮 I tak w pierniki kasy, ale wciąż o wiele mniej niż tutaj. 


Odnośnie problemów z psami Charlie jest dla Tiny zagadką. Kiedy spotka psa na rogu ulicy i zobaczą się dopiero z bliska, pojawią się przed sobą nos w nos, a wcześniej nie mają jak zobaczyć się zza żywopłotu i ten drugi pies jest przyjazny, Charlie jest słodki jak lukier na pączku. W poczekalni u weta, gdzie nie było dużego dystansu, witał się z każdym psiakiem, popiskiwał, kiedy nie mógł do któregoś podejść, szeroko machał ogonem i był zupełnie rozluźniony, bez żadnego spięcia. To zupełnie nielogiczne. Jeśli problemem jest obecność innego psa, to Charlie powinien stresować się i reagować silniej, kiedy pies jest blisko, a nie daleko. 

Robocza hipoteza zakłada, że coś może być nie tak z Charlinkowymi oczami. Że widzi jakiś dziwnie zniekształcony obraz i to dlatego włącza mu się stres, a kiedy ten dziwny obiekt się zbliża, stres tylko narasta. Z bliska psy w ogóle nie widzą za dobrze, wtedy liczy się przede wszystkim nos. Jakby na potwierdzenie tej hipotezy, Charlie przygląda się bardzo uważnie również ludziom bez psów (a przecież z 500 m wie przez nos, czy ten człowiek idzie z psem, czy sam). Tylko dlaczego w takim przypadku na owych ludzi nie chce się rzucać, a na psy tak? 

Test widzenia z bliska i z daleka dla obu oczu mogę zrobić w weekend, jak będziemy oboje z Joshuą mieć trochę więcej czasu. Ale sam problem z psami schodzi na drugi plan. Jak zawsze, najpierw należy wyleczyć inne schorzenia, a wyleczenie bólu to w ogóle podstawa. Możliwe, że kiedy zniknie ból, zniknie i problem. 


Problem bólowy i schemat działania


Nie bardzo jest inne wyjście. Na razie włączyliśmy lek na ból neuropatyczny, bo w niczym to psu nie zaszkodzi ani go nie uzależni i kombinujemy wycieczke do Polski. 


*Charlie ma już 4 lata, a wciąż jest (i zawsze będzie "Dzieciuchem", bo przyszedł jako półroczny maluch do 3- letniej już Moyry i na jej tle był... no właśnie strasznym dzieciuchem :)








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy