Bonsai z jałowca
Na pewno już kiedyś wspomniałam, że dołączyliśmy do belgijskiej asocjacji bonsai. Joshua jest zachwycony. Ciężko, żeby nie był: za niewielką w sumie kasę ma kogoś ze znacznie szerszą wiedzą i większym doświadczeniem do pomocy. Normalnie takie rzeczy tylko na (znacznie droższych i zaledwie kilkudniowych) warsztatach są.
Dla mnie to trochę mniej ekscytujące. No dobra, mało ekscytujące, bo początek zawsze jest fajny, a później szybko się nudzę. Ale przynajmniej mam gdzie wyjść i mogę się fajnie ubrać*. 😉
Joshua jest w naszej grupie jedną z bardziej zaawansowanych osób. Jest jeszcze jeden dość ogarnięty chłopak, ja ledwo wiem co robię, ale mam mnie kto uchronić przed głupotami, a dwóch pozostałych facetów to totalne świeżynki w temacie. Stale przynosili na spotkania jakieś cieniutkie badylki, z których tak naprawdę nic nie dało się zrobić. W końcu Stephané - nasz instruktor - wpadł na pomysł, że kupi dla każdego po jałowcu i wszyscy będziemy nad tymi jałowcami pracować razem. Kosztowało to kupę kasy (w porównaniu z tym za ile można takie kupić w Polsce) ale poszliśmy w to dla możliwości wspólnej nauki.
Każdy w grupie dostał taki krzak. Wybrany losowo. I tak, z tego ma być bonsai. 😁
Komentarze
Prześlij komentarz