Noc w kablach

W końcu nadszedł dzień badania. 
Zgodnie z wytycznymi pojawiłam się w szpitalu o 14. Załatwiłam formalności (tym razem nie musiałam posiłkować się angielskim) i poszłam na górę. Dostałam całkiem fajny jednoosobowy pokoik. 
Zaraz później przyszła bardzo miła pielęgniarka, która kazała mi od razu założyć górę od piżamy, zaraz wróciła z komputerem uzupełnić dane i zmierzyć mi ciśnienie (okazało się, że mimo leków, które zażywam, ciśnienie trzyma się na  poziome 115/75). A później zabrała się do przyklejania elektrod. Pod okiem dla wykrycia fazy snu REM (to ta, kiedy coś się człowiekowi śni, wtedy pojawiają się gwałtowne ruchy gałek ocznych), pod brodą, by sprawdzić, czy zgrzytam zębami. Ta na szyi jest od rejestracji chrapania. No i są te na czole i we włosach dla rejestracji fal mózgowych. To dlatego mam tę siatkę na głowie, żeby je przytrzymywała. 
Po tej operacji powiedziała, że mogę robić do wieczora co chcę. 

Najpierw zrobiłam sobie zdjęcie. 😂


WE ARE THE BORG. YOU WILL BE ASSIMILATED! 


Nie wiem jak ci ludzie przede mną dali radę w tym wszystkim spać. Ja już mam dość. Boli mnie szyja, bo dowalili mi troche ciężaru z przodu. Jakbym sama za mało obciążenia tam miała. Na szczęście właśnie w tym momencie wykombinowałam jak oprzeć skrzyneczkę o stół. Jaaaaka ulga. Za mną wisi jeszcze kilka dodatkowych elektrod do podpięcia. O 20 mam być w łóżku, a spać mam iść przed północą. 





Hmmm... chyba najlepiej ilustruje wszystko ten obrazek: 



Ciekawa jestem jak prześpię tę noc. A jeszcze bardziej wyniku. 
Ciekawe czy skasują mnie za posiłki, bo wszystko przyniosłam. Przy moich alergiach pokarmowych to jednak bezpieczniejsza opcja. 
Pani zasugerowała "chociaż jogurt", na co zaczęłam się śmiać, bo akurat jogurtu to najbardziej bym nie mogła (pomijając już kwestię tego, że produktów odzwierzęcych nie jadam). 

Cenniczek szpitalny poniżej. 
Generalnie za większośc zwraca ubezpieczyciel, ale i ten - drań - ma swoje warunki. 
Jeśli nie prześpię koniecznych dla badania 8 godzin, to nie ma refundacji. 





Bardzo jestem ciekawa jak to wyjdzie :D
No to dobranoc! 

Update: jakoś noc przespałam. Spałam dużo krócej niż w domu, starałam się tylko dospać tych 8 h. 
Udało się. Wyniki za 3-4 tygodnie. Cały dzień byłam nieprzytomna. W domu śpię po 10 godzin, żeby się wyspać. Co też jest wskazaniem, że coś z tym moim snem jest nie tak jak powinno. 










Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy