Abigail

Wracałam od lekarza z kontrolnego EKG, kiedy na Sterrebeekstraat prościusieńko pod koła samochodu wyleciał mi mały pies. Wbiłam gaz w podłogę, ale za późno. Na miękkich nogach, ale z sercem chcącym mi wyskoczyć z pomiędzy żeber wysiadłam z samochodu. Psiak siedział, był przytomny, ale strasznie piszczał. Wokół nikogo poza jedną panią przy swoim domu, ale psa nie kojarzy, nikogo w okolicy nie widziała. Dziwne to, bo w Belgii nie ma bezpańskich psów na ulicach. No po prostu nie ma.

Zwinęłam ręcznik z Moyrackiego posłanka aucianego i delikatnie wzięłam malucha do samochodu. Pojechałam prosto do wetki, dzwoniąc z drogi, że jadę z nagłym wypadkiem. Psiak został prześwietlony, zbadany, na szczęście nic mu nie jest. Nie mam pewności czy go uderzyłam ani jak mocno. Mimo wszystko trzeba było go, a raczej ją, jeszcze obserwować. 

Chipa nie ma. 😟 Super. Ale suńka zadbana, czyściutka, z wyczyszczonymi zębami (choć ma w uzębieniu braki), z blizną prawdopodobnie po sterylce, którą ktoś zrobił już po tym jak miała młode. I tu kolejna dziwna sprawa: to jest kundel. Taki typowy ohyd beskidzki, jak to po wsiach na łańcuchach się widuje. 10,2 kg wagi, ni to biszkoptowa ni to brązowa, z różowym nosem i sześcioma pazurami na każdej z tylnych łap. Dość charakterystyczna w kraju, gdzie każdy ma pieska rasowego, albo w typie rasy. Nie reaguje ani na francuski ani na niderlandzki. Zadzwoniłam do schroniska, wysłałam im zdjęcie. Nikt takiego psa nie szukał. 

Zabrałam malucha do domu, żeby jeszcze obserwować. Psica zasnęła ewidentnie zmęczona. 


Wydrukowałam ogłoszenia i rozwiesiłam je w okolicy, skąd małą zabrałam i u wetów w całej okolicy. Może ktoś ją rozpozna. Zamieściłam tez post na fejsbóku i post w aplikacji. 

Kiedy już Ćwiarteczka Psa (Ćwiarteczka, bo waży 1/4 tego co Charlie) się wyspała, spróbowaliśmy przedstawić ją naszym psom. Najpierw wysłałam Josha z Moyrakiem do ogrodu i wypuściłam małą do Charliego. Przy okazji, nazwaliśmy ją Abbie, bo "Ćwiartka" źle mi się kojarzy, zwłaszcza, że mała waży mniej więcej tyle co kurczak). 

Abbie wykonała przed Charlinkiem przewrót przez bark z wystawieniem brzuszka w geście "jestem 120% uległości, nie rób krzywdy". Charlie był na początku trochę nachalny, ale jak już dobrze ją obwąchał, zaczęli na siebie bardzo pozytywnie reagować. Moyrackie zapoznanie nie było aż tak dobre, bo Abbie narzucała się z prezentowaniem uległości, a to przecież interakcja społeczna, a dla Moyry wszystkie interakcje społeczne są trudne. 




Jakby tego było mało, za którymś razem w ogrodzie Abbie rzuciła się z okazywaniem uległości pod Moyrackie łapy, wprost na Moyracką piłkę. Jak się można domyślić, Moyra zareagowała po swojemu, czyli wytarła biednym Abbinkiem trawę warcząc przy tym. Mikropiesek tak się zestresował, że aż nawiał (nie wiemy którędy) z ogródka. Ale zaraz obeszła dom i podreptała pod drzwi wejściowe. Szybko zapamiętała gdzie są i jakoś nie planowała się od nas oddalać, choć jest tu zaledwie kilka dni. Nie wiem co spotkało ja na ulicy, ale ewidentnie wolała wrócić do domu.


I tak, wiem, powinnam ją zawieźć do schroniska... 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy