Zakupy planowane, z których nic nie wyszło i przelot nad domem

Dziś będę narzekać na belgijski rynek. I nie będzie to narzekanie nieuzasadnione. Otóż, kiedy COŚ trzeba kupić, Belgia jest chyba najgorszym miejscem na świecie by się za to zabrać. 

Otóż w poniedziałek Joshua leciał do Polski a jakieś targi i potrzebował przez trzy dni chodzić pod krawatem. A tymczasem koszule z długim rękawem zwyczajnie mu... wyszły. Miał jedną. Zatem w sobotę poprzedzającą wylot musieliśmy udać się na zakupy. 

Wcześniej wyciągnęliśmy z szafy oficjalne wdzianko, wymyśliłam jakie koszule będą do niego pasować i koło południa pojechaliśmy do dużego centrum handlowego w Brukseli. Założyliśmy, że w dwie godziny znajdziemy to czego szukamy, no bo "how hard could it be"? 

Wróciliśmy do domu dopiero tuż przed osiemnastą. Zwiedziliśmy cztery centra handlowe i jeden duży sklep. I nie kupiliśmy NIC. Ja wiem, że cieżko w to uwierzyć, ale poza białymi i bladoniebieskimi koszulami nie było NIC w rozmiarze. Nawet poza rozmiarem znaleźliśmy jedynie jakieś koszule czarne, granatowe i ciemno popielate. Totalna, absolutna porażka. W większości sklepów w ogóle nie było działów męskich, a tam, gdzie były coś takiego jak koszula do garnituru to dziwna fanaberia i wystarczy jeśli są jedna lub dwie. Owszem, zakładam, że w jakimś markowym drogim sklepie coś byśmy upolowali, ale nie o to nam chodziło.  

Belgia jeśli chodzi o robienie zakupów - jakichkolwiek - to totalna rozpacz. I to nie tylko nasza opinia. Magda i Kazik uważają dokładnie tak samo. Nie bez powodu funkcję Prime mamy wykupioną na Amazonie niderlandzkim, a części do samochodu kupujemy na Allegro. W Belgii nie ma prawie nic, a jak coś obiecają, to trzeba czekać tygodniami i i tak nie ma gwarancji, że dowiozą. Zakupy koszulowe skończyły się tak, że Joshua biegał w poniedziałek po Łodzi. Też szału nie było, ale i tak lepiej niż w Brukseli. 

Tymczasem, po siedmiu tygodniach czekania mój optyk zdobył fluoresceinę, której potrzebował, by ustalić co jest nie tak z moimi soczewkami: dlaczego się tak przesuwają. Czy są za wypukłe czy zbyt płaskie. Ucieszyłam się, że za kolejne trzy tygodnie czekania (swoją drogą TRZY TYGODNIE? Co oni, ręcznie je szlifują?) będą nowe soczewki. Tymczasem po tygodniu optyk znów zadzwonił... zapytać, czy 26 maja mogę przyjść na kolejne badanie, bo przyjedzie specjalista z firmy jeszcze raz pomierzyć mi oczy. Noż ja pierniczę! Zamówiłam soczewki 14 lutego! Ja rozumiem, że pierwsze nie wyszły, rozumiem, ze trzeba dodatkowego pomiaru, ale to się powoli robi chore. Jak tak dalej pójdzie, to mi się wada wzroku zmieni zanim je dostanę!

Chwilami mam wrażenie, że długi czas oczekiwania na wszystko w Belgii jest uwarunkowany kulturowo: że gdyby coś było dostępne od razu kojarzyłoby się z bylejakością, a usługodawca nie byłby szanowany. Wciąż bawi nie jak Leen, szefowa klubu hovawarta, zamawiała przeze mnie kubki z nadrukiem klubowym w Polsce i jak była w szoku, ze z dostawa zza granicy jest szybciej, niż mogłaby je mieć zrobione w Belgii. (Było tez o połowę taniej i o wiele ładniej, bo zamiast nadrukować byle jak ja zrobiłam porządny projekt.)


Joshua wracał w sobotę. Zerkałam na flightradar kiedy wyląduje. Z domu na lotnisko w Zaventem jest aż 10 minut jazdy, więc nie było sensu jechać wcześniej. Widziałam jak jego samolot przelatuje nad lotniskiem, robi pętlę na południe i śmiga nad naszymi spacerowymi polami, prawie nad naszym domem.  



A że Joshua siedział przy oknie to mam i fotki, które sam zrobił. Naszego domu nie widać, schował się za drzewami (co oddaje jak nisko lecą samoloty w naszej okolicy. Właściwie, to ten jego lot zniosło jakoś na zachód, bo niektóre loty idą dokładnie nad naszym domem, a pasażerowie mogą zaglądać nam do ogródka. 



Komentarze

  1. No tak ale czarne koszule były takze w Belgii, a poza tym to chyba wybrałas dziwne kolory , ciekawe jestem do jakiego ubranka pasuje czerwona koszula, brrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, czarne koszule były w Belgii, ale tylko w małych rozmiarach. na Josha nie było ani jednej.
      Jeśli niebieskie (poza majtkowo-bladym niebieskim) to jakieś absurdalne oczekiwanie, no to faktycznie dziwnie wybrałam.
      A co do czerwieni, to wiele zależy jaka czerwień, ale i z ciemno popielatym i z grafitem może bardzo ładnie zagrać.
      Jak rozumiem da ciebie koszula tylko biała?

      Usuń
  2. fakt, białe są uniwersalne, nie wykluczam innych kolorów, w tym odcieni np. niebieskiego, i wielu innych, ale czerwona koszula wybacz kojarzy mi się z jakimiś okropnymi stylizacjami i facetami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można powiedzieć, że białe są uniwersalne.
      Mnie kojarzą się z naszym sąsiadem, który zakłada je w każdą sobotę i niedzielę z czarnym, kiepskiej jakości i fatalnie dopasowanym garniturem i siedzi tak przed domem przy plastikowym stoliku, albo przechadza się przed domem przekonany, że zadaje szyku.
      Biała koszula, tak. Ale do bardziej eleganckiego zestawu i na bardziej oficjalne okazje.

      Usuń
  3. lotu nie zniosło, tylko to jest ścieżka podejścia do lądowania. nad domem latają nam startujące (nie wszystkie)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy