O tym jak zostałam aktywistką klimatyczną




Katastrofa klimatyczna już trwa. Tak, jak wielkie wymieranie. Jestem pewna, że nikt czytający tego bloga nie będzie się ze mną spierał. Teoretycznie możemy coś z tym zrobić, w praktyce - chyba nie jesteśmy do tego zdolni. A ja nie mogę pozbyć się myśli, że "to wszystko je*nie". I mam tu bardziej na myśli naszą cywilizację i wygodne życie, niż wymarcie ludzi jako gatunku.


Obraz przedstawiający odchylenia temperatury w kolejnych latach na całym świecie. 
Pasek biały to średnia. Czy ciemniejszy niebieski, tym niżej od średniej. 
Czym ciemniejszy czerwony, tym wyżej. 


Niestety sami podejmując wybory w swoim życiu, mamy bardzo niewielki wpływ na to, ile emitujemy dwutlenku węgla. Największa część naszych emisji zależą od tego, co jest głównym źródłem energii, w kraju w którym żyjemy. I tak, za życia w Polsce przyczyniałam się do znacznie wyższych emisji, niż żyjąc w Belgii z racji oparcia prawie całej polskiej energetyki na węglu. W Belgii ponad połowa miksu to atom, na drugim miejscu gaz.


Tymczasem ludzie u władzy (prawie wszędzie!) jedynie pozorują działania. Nie mogąc już zaprzeczyć ociepleniu klimatu, mówią, że jest źle i obiecują konkretne zmiany. A później ustalają odległe dedlajny, których i tak nie zamierzają dotrzymać.
Ale jak ma być inaczej, skoro ogół naszej populacji nie chce żadnych działań, bo to spowodowałoby pewne niewygody? Bardziej komfortowo jest nie myśleć o tym, jakie będą konsekwencje, zwłaszcza jeśli będą później. 
Osobną kategorię stanowią kraje, które nawet wbrew woli obywateli pchają kraj w stronę zwiększania emisji, jak Niemcy i Belgia.


Temat katastrofy klimatycznej nie jest dla mnie nowy. Zmiana klimatu uwiera mnie od conajmniej kilkunastu lat. Od kiedy pzeczytałam o tym, że klimat się zmienia, nie miałam wątpliwości ani co do samego zjawiska, ani co go jej przyczyn, a od jakichś sześciu lat przyjaźnię się i chłonę informacje od ludzi, którzy mają znacznie większą ode mnie wiedzę w tematyce klimatycznej i ekologicznej. 


Znamy się głównie on-line. Wspólnym medium zupełnie przypadkiem okazał się Facebook, a połączyła nas wiedza i chęć budowania swojej świadomości na faktach a nie obiegowych opiniach. Lawina ruszyła, kiedy wkurzona proepidemicznym wpisem znajomych napisałam swój post obalający proepidemiczne mity. W komentarzach pod nim rozpętała się gównoburza, przeczytałam bardzo chamskie uwagi na swój temat kilka kontaktów usunęłam, ale mój wpis zwrócił uwagę znajomego, który podesłał mi ciekawą grupę popularyzującą wiedzę o szczepionkach i inną, zwalczającą pseudonaukę, gdzie poznałam kilka bardzo ciekawych osób. Ktoś zamówił u mnie tekst obalający mity szkodliwości GMO. Zleceniodawca okazał się dupkiem: najpierw mnie poganiał, później nie wykorzystywał tekstu dość długo, więc wycofałam się ze współpracy i szukając gdzie mogę go puścić, trafiłam na Olę i Piotra z Crazy Nauki. Tam jest cały przegląd naukowych tematów, Piotr i Ola odsyłają do specjalistycznych stron... Pojawiały mi się nowe grupy tematyczne. Nie zajęło mi długo dotarcie do Nauki o Klimacie. To miejsce gdzie można znaleźć mnóstwo wspaniałych opisów zjawisk zachodzących na Ziemi - nie tylko w atmosferze. Ostatnio pojawiły się dwa ciekawe teksty o topniejących lodowcach. I cały czas przybywało kontaktów. Czasami jeden znajomy poznawał mnie z innymi, czasem sama zawierałam nowe znajomości. Po jakimś czasie okazało się, że 80% moich znajomości na FB to specjaliści, gdzie co drugi ma doktorat a każdy jeden pasjonuje się tym, co robi i z prawie każdym z nich mam sporą liczbę wspólnych znajomych. A są tam i dziennikarze naukowi, i genetyczka i socjolożka, dwójka bioetyków, lekarze, wirusolodzy, fizycy jądrowi, eksperci od energetyki, a nawet profesor - fizyk atmosfery - chyba najlepszy polski specjalista od zmian klimatu. 
Zaproszona przez kolegę, speca od energetyki, poznałam stronę Zielony Atom, kopalnię wiedzy zarówno o promieniowaniu, jak i pracy i bezpieczeństwie elektrowni jądrowych, tematu recyklingu i składowania odpadów. U Dominika, który prowadzi ZA w pojedynkę, moderowałam grupę dyskusyjną, ale z nawrotem depresji musiałam coś sobie odpuścić.



Wiem, że z ciekawych i proekologicznych portali jest jeszcze "Świat wody". Prowadzący go hydrolog doradzał mi, kiedy rozważaliśmy wynajem domu nad rzeką 😉, ale naprawdę brakuje mi na to czasu.


I tak nagle okazało się, że szczepionki i covid zajmują mnie mniej, niż klimat. Wciąż poświęcam im czas, ale bardziej z poczucia obowiązku dzielenia się wiedzą. Co raz częściej też podpisywałam petycje fundacji FoTA4Climate, działającej na rzecz dekarbonizacji, koncentrując się na odejściu od paliw kopalnych promując energię jądrową i odnawialne źródła energii. W ochronie przyrody FoTA skupia się na restytucji, bioróżnorodności i obszarach chronionych. FoTA prowadzi też wspaniałą akcję "moratorium dla drzew", pomagając ratować stare drzewa zagrożone wycinką, chroni mokradła i dzikie tereny. Działalność edukacyjna dotyczy promowania metod rolnictwa zmniejszającego emisje CO₂ do atmosfery. (Ten temat to dla mnie czarna magia, więc tym bardziej cieszę się, ze ktoś to robi.) Ludzie z FoTA samodzielnie organizują, albo wspierając swoją obecnością protesty przeciwko wyłączaniu elektrowni jądrowych w innych krajach, razem z ZA doradzali też strategię mówienia o polskich elektrowniach jądrowych tak, by w ogóle dać ludziom informacje, a po drugie przebić się przez opór społeczny. (Też miałam był na spotkaniu on-line, ale utknęłam w pracy).


Przez pewien czas wspierałam FoTA4Climate finansowo, czując, że sama nie umiałabym robić tego, co oni, ale uważając ich działalność za bardzo ważną. (I tak na przykład sama nie pojechałam na przykład na protest do Berlina, ale dołożyłam się do zrzutki na autobus, którym pojechali aktywiści). Wtedy było to bardzo ważne. Na początku pod zamykanymi niemieckimi elektrowniami jądrowymi demonstrowali głównie Polacy. Niemcy patrzyli na to z uprzejmym niezrozumieniem. Później, kiedy zdali sobie sprawę co się dzieje, poparcie dla atomu w Niemczech zaczęło rosnąć. Teraz większość Niemców chciałoby zostawienia elektrowni jądrowych. Niestety ich rząd - zwłaszcza zieloni - ma inne plany.


Na FB zamiast z proepidemikami i szurami widzącymi wszędzie podstęp Big Pharmy, zaczęłam ścinać się z oszołomami z Zielonych i Greennpissu (który według mnie tak właśnie powinien być zapisywany) o atom i GMO. I już nawet "wrogów" zaczęłam mieć tych samych, co moi znajomi z FoTA i Zielonego Atomu.
Właściwie, to teraz już większość wolnego czasu poświęcam tematom naukowym a szczególnie ekologii. No dobra, są jeszcze tematy pandemiczno - szczepionkowe, gdzie zaglądam z ciekawości i potrzeby kontrolowania tego co jest wokół mnie, a udzielam się trochę z poczucia obowiązku, trochę z przyzwyczajenia.


Półtora roku temu poznałam kilka osób z FoTA osobiście. Spotkaliśmy się na proteście przeciwko zamykaniu elektrowni jądrowych Stand up for Nuclear w Brukseli. Było to jeszcze przed zamknięciem reaktora Doel3, kiedy mieszkaliśmy w Namur. Bruksela nie była tak daleko, jak Berlin. był czas, pojechaliśmy, bo protest dotyczył naszego podwórka. Otóż Belgia, jak Niemcy karbonizuje się zamiast dekarbonizować. Jest jedynym europejskim krajem, którzy wprost planuje zwiekszyć emisje CO₂. Niemcy ściemniają, że za zamknięte leektrownie jądrowe wejdzie czysta energia z wiatraków, Tinne (Tinne Van der Straeten - belgijska ministra energetyki) tez coś tam pitoli o wietrze, ale wynegocjowała subsydia dla budowy elektrowni gazowych, Jest to totalny absurd, a sama Tinne była łączona z lobby gazowym, niestety z jakiegoś powodu nikt w rządzie na oczekuje od niej wyjaśnień, sprawa ucichła. Szkoda. Ja bardzo chciałabym się dowiedzieć, czy Tinne ma trawę zamiast mózgu czy działa z innych, niż ideologia, powodów.


Tak czy inaczej nadal nie planowałam zostawać aktywistką. W ogóle nie lubię określenia "aktywista" bo to określenie kojarzy mi się z ogromnym zapałem i minimum wiedzy. A aktywiści Green Piss, lobbujący w ramach walki z katastrofą ekologiczną za gazem to już w ogóle dno.




Z resztą w temacie bardzo ciekawy artykuł: Nord Stream kupił niemieckich ekologów za 10 mln euro

Tak więc nie lubię określenia "aktywistka" i nie zamierzałam takową być. Ale ponieważ znam osobiście założyciela FOTA4Climate, nie sposób było czasem, gdzieś się nie zawinąć. 
I tak właśnie "zawinęłam" się w okolicy Stand up for Nuclear - Tihange 2. 
Adam podesłał mi informację, że będzie kolejny protest w Belgii, pod zamykanym właśnie reaktorem Tihange 2, a on nie może jechać. No... musiałam jechać. W końcu to "mój kraj". 
A później to już poleciało. "Dodam Cię do grupy na whatsappie, tam będą informacje." To, czego mi Adam nie powiedział, to że będą to informacje dla organizatorów a nie dla uczestników, a później, kiedy już dołączyłam, okazało się, że z Polski w ogóle nikt na ten protest nie przyjedzie, a fajnie by było, żeby byli przedstawiciele z jak największej liczby krajów, więc zaraz ktoś sobie przypomniał, że ja jestem z Polski. "No to powiesz kilka zdań w imieniu FoTA."
Pogadałam więc z Adamem, bo nie podobał mi się ten pomysł. Przecież nawet nie byłam FoTA. Adam sprawę załatwił szybko: "No to już jesteś." Pojechałam na protest, wyszłam na scenę i powiedziałam co miałam do powiedzenia. Było ciężko, bo wciąż mam problemy z koncentracją, choć mój nowy lekarz nazwał je poprawniej: zaburzenia pamięci krótkotrwałej. Musiałam pomóc sobie karteczkami z tekstem, ale dałam radę.









Zdobiliśmy sobie wspólne zdjęcia








Rozmawiałam z Amerykanami i belgijskim szefem Stand up for Nuclear, z Niemieckimi aktywistami i z Belgami, którzy przyjechali aż z Gent na protest oraz z Robem z rePLANET België. Ta ostatnia rozmowa była szczególnie ważna i była kontynuacją maila, którego wysłałam do rePlanet dwa tygodnie wcześniej i pewnie nie była ostatnią. Ale o tym napiszę kiedyś indziej. 


Na koniec jeszcze raz nawiążę do przejawów katastrofy klimatycznej. 
Zdjęcie zrobione dziś, 7 lutego. 
Kawałek dalej na żywopłotach są już nowe liście, tu kwiaty. Faktycznie nie wygląda przerażająco...











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy