Arboterum Tervuren

Dopiero niedawno zorientowaliśmy się, jakie fajne miejsce mamy zaledwie 15 minut jazdy od domu. A było tak: 

Jeszcze mieszkając w Namur szukaliśmy fajnych miejsc spacerowych. Tu, w Belgii gdzie tereny prywatne są naszą wielką zmorą, każdy duży kawałek lasu był wart uwagi, a taki, o którym wiadomo, że jest dostępny - tym bardziej. Kilka razy wybraliśmy się do Tervuren jeszcze z Namur, nawet zanim dołączył do nas Charlie. Ale i z dwoma psami byliśmy ze dwa razy. Wadą tego miejsca zawsze było to, że chodziło tam sporo ludzi, a Moyra jest w takich sytuacjach trudna. Denerwuje się i zaczyna koszmarnie ciagnąć na smyczy. Skupieni na psach wybieraliśmy węższe ścieżki, gdzie spacerowiczów było mniej i nie rozglądaliśmy się za bardzo na boki. Po przeprowadzce do Sterrebeek też wybraliśmy się do Tervureńskiego lasu kilka razy. Przyjeżdżaliśmy wcześnie, zaraz po wschodzie słońca w dni pracujące, by unikać spacerowiczów. Czasami się udawało. 


Specyficzne, inne niż "wszędzie" drzewa przy głównej drodze.

I owszem, zwróciłam uwagę na wyjątkowo wysokie i jakieś takie "inne" iglaki,  przy głównej drodze z parkingu, nie pasujące zupełnie do wszystkiego co rośnie dziko w Belgii, ale nie wzbudziły we mnie żadnej głębszej refleksji, nigdy nie kusiło mnie, by sprawdzić co to za drzewa. 

Dopiero później, przy okazji wizyty gości Joshua wspomniał, że w Tervuren, w arboretum rosną kalifornijskie sekwoje i pokazał mi całą mapę Arboretum "geograficznego". Teraz już wiem czemu te drzewa nie do końca mi pasowały. One rosną w naturze w Oregonie. 

Dopiero jesienią zebraliśmy się znowu do Tervuren. Pojechaliśmy z Burkami, ale i po to by się rozejrzeć. Wyszło okropnie: Moyra się denerwowała, bo cały czas mieliśmy na widoku innych ludzi, a to już dla niej prawie tłum i czuje się wtedy bardzo źle. Spacer w takich warunkach nie ma sensu. Ciągniecie go jest praktycznie znęcaniem się nad Moyrakiem. Wróciliśmy więc do domu, nakarmiliśmy Burki, powiedziałam im, że teraz czas na odpoczynek, a sami wróciliśmy do lasu. Tym razem zamiast na psach, skupiliśmy się na mapie i na tym co możemy zobaczyć. A zobaczyć można całkiem sporo. 


Teren arboretum podzielony jest na różne rejony geograficzne. Od Europy, poprzez Amerykę Północną po Azję. W każdym kawałku lasu można poczuć się jak w innym, obcym miejscu. Z ciekawością czekałam aż zawędrujemy w rejony Indiany i faktycznie jest inaczej niż w tutejszych lasach, ale wciąż znajomo. Zupełnie jak w chronionym terenie Celery Bog w West Lafayette. 

Zaczęliśmy jeździć to arboretum częściej. Zwłaszcza ja - ze względu na brak pracy. Najpierw zabierałam Charliego, a później kiedy już ustaliłam który rejon jest najmniej uczęszczany, zaczęłam jeździć również z Moyrą. Niedaleko od parkingu i zaraz przy wejściu na główną drogę są ścieżki z drzewami ze wschodnich stanów i Kanady, przez Indianę, Illinois, po Tennessee i Mississippi. O tej porze roku jest tam trochę błota i mało komu chce się tam pakować. Z Charliem można iść wszędzie, więc zrobiliśmy sobie ośmiokilometrowy spacer, ale i weszliśmy tylko na część ścieżek. 

A teraz fotki! 

Bardzo zabawnie wyglądają te iglane "miotełki" na samych końcach gałęzi. Drzewo o ile się nie mylę rośnie w rejonach południowoazjatyckich. 



Kryptomeria z terenu Japonii


Różnobarwny jesienią klon palmowy (Japonia)


I jeszcze jeden klon palmowy z bliska


Charlie przy słupku oznaczającym kolejny rejon geograficzny


Sekwoja olbrzymia (Kalifornia)
Ta jest młoda, ma zaledwie 120 lat, i nie jest jeszcze zbyt wyrośnięta, ale i tak jest fajna. 


Joshua i Charlie zwiedzają lasy Washingtonu



Moyra w lesie zachodniej Pensylwanii.


Liściaste, choć chwilowo bezlistne lasy Indiany




Lasy ze wschodnich rejonów USA i Kanady

Moyra między sekwojami

 Nie wszystkie miejsca pamiętam, ale było ich naprawdę dużo, więc reszta fotek jest już bez opisów. Arboretum jest fantastyczne i aż czekam do wiosny bo wtedy będę można odkrywać je na nowo. 

W tym roku również zrobiliśmy w Tervuren nasza noworoczny spacer. Kiedy dzieciaki odsypiają wyczekiwanie do nowego roku a starsi ewentualne imprezowanie, arboretum jest puste trochę dłużej. Psy mogą iść bez smyczy, a to sytuacja, w której Moyra czuje się dość swobodnie. Czasem nawet zwalnia i idzie niemal przy nodze. Kiedy jest na smyczy praktycznie nie ma mowy o takim zachowaniu. 

















Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy