Happy Newton's Birthday! - część trzecia

Tego dnia na świat przyszło dziecko. Chłopczyk, który kiedy dorósł, zmienił świat. - Sir Isaac Newton.

Tymczasem my w końcu mając ładną pogodę zrobiliśmy sobie szybki poranny spacer na plaży i wybraliśmy się do jednego z okolicznych parków w pobliżu Oostkapelle

Był las (i sporo spacerowiczów), były wydmy i plaża. I dość zimny wiatr, aż pożałowałam, ze nie zabrałam rękawiczek. Ale było fantastycznie. Później postanowiliśmy zrobić jeszcze małą objazdówkę długaśnymi mostami. Było trochę fajnych widoków, ale to nie Rocky Mountains, żeby robić zatoczki do robienia fotek gdziekolwiek trafi się coś ciekawego. I nawet szyberdachu w naszym C5 nie ma, żeby pstrykać fajne fotki w czasie jazdy... Więc jak chcecie zobaczyć, jedźcie sami.

Naszym celem było Zierikzee gdzie wpakowaliśmy się samochodem do centrum pierwszego, deszczowego dnia, w poszukiwaniu "pet friendly" paśnika.  Od razu napiszę: jeśli będziecie w okolicy, nie róbcie tego pod żadnym pozorem. Wydostanie się z miasta pełnego wąskich, jednokierunkowych uliczek, mostów, zakazów wjazdu i bram przez które prowadzą drogi, to nie lada wyzwanie. Tego dnia mieliśmy ubaw obserwując jakiegoś Niemca, który powtarzał nasze manewry aż w końcu wpakował się gdzieś pod prąd.

Za to samo Zierikzee jest piękne i warto je zobaczyć. 

  

Niestety wiatr zrobił się jeszcze zimniejszy i mocniejszy, co nie nastrajało nas do dłuższego zwiedzania. Dlatego wróciliśmy do samochodu i - w około dwie godziny - do domu. 

Ogólne wrażenie jest takie, że Holandia (przynajmniej te nadmorskie miejscowości) jest czystsza od Belgii (a przynajmniej od Namur). Szkoda, że Holendrzy mają tak fatalne nastawienie do emigrantów ze wschodu. Za to my wciąż mamy problem z zaakceptowaniem zwyczajów miejscowych (Wallońskich) brudasów rzucających śmieci gdzie popadnie.

Jeśli mielibyśmy zostać w Belgii na dłużej, to zdecydowanie chcemy przenieść się na północ.