O tym co mnie tu wkurza


Jestem tu  już ponad miesiąc, więc chyba już można. Podsumowanie najbardziej wkurzających rzeczy w belgijskiej rzeczywistości. W kolejności od najmniej irytujących

1. Układ znaków na klawiaturze komputerów (czasem nie do uniknięcia)
2. Karta bankomatowo - płatnicza, którą nie da się płacić w internecie z tutejszego banku i fakt, że VISĄ nie można zapłacic w niektórych sklepach stacjonarnych. 
3. Zamknięte sklepy w niedzielę. Nalezy jednak dodać, że sporo sklepów spozywczych jest otwarta i nikt w sobotę wieczorem nie biega w panice, że nie ma na jutro obiadu. Gdyby nie przeprowadzka i zwyczajna potrzeba zrobienia większych zakupów do domu, pewnie nawet bym tego nie odczuła.
4. Zamknięte sklepy po 18. To jest ciężkie, bo na jakiekolwiek zakupy poza spożywką trzeba czekać do soboty. Nie ma, że w poniedziałek coś się zepsuło i pójdę kupić. Albo wychodzę z pracy albo czekam 5 dni. No przecież szlag może człowieka trafić.
4. Czas na wszystko. Opóźnienia rzędu tygodni, które kompletnie niczym nie są uzasadnione.
(Tak, już dwa i pół tygodnia jesteśmy bez internetu).
5. Brak szacunku dla okolicy, miasta w którym się mieszka:
Jest czysto, ale tylko dzięki ciągłemu sprzątaniu. Lokalesi do niedawna zostawiali puszki po piwie na naszym parapecie! Dopiero  jak zauwazyli, że mieszkanie jest zajęte, przestali. Ale już jakieś babsko rzuciło na ów parapet rachunek ze sklepu, mimo że Joshua stał przy oknie.
Tak samo jest w parku, czy na głównych ulicach. W parkowym jeziorku zawsze coś pływa.
6. Bezdomni sikający na ulicach. Z resztą przypuszczam, że nie tylko bezdomni. Ale trafiłam już w 3 miejsca, gdzie po prostu cuchnie. Dlaczego władze miejskie to akceptują? Może trzeba pomysleć o publicznych toaletach?
Jedna z głównych ulic, niedaleko uniwersytetu. A obok jest knajpa i ludzie tam siedzą!
Kładka nad torami. Ja wiem, nawet w Krakowie dworcowe przejścia nie pachną inaczej, ale jednak ten smród nei jest tak przytłaczający. Wydaje mi się, że tu nikt tych miejsc nie sprząta.
Czarę goryczy przelała wąska uliczka nad rzeką. Fantastyczny widok na cytadelę, uroczy zaułek i to.  Ten brud mnie zwyczajnie obrzydza. I fakt, że to tylko kilka miejsc nic nie zmienia.
Jak kupa na marmurowej posadzce, smród moczu w zaułkach psuje radość z przebywania w naprawdę ślicznym mieście i pięknej okolicy.
7. Wracając do bezdomnych: Nie wiem co zapewnia im miasto, ale wieczorami zawsze miniemy kilka osób układających się do snu. Kilka razy minęłam chłopaka czytającego książkę pod sklepem, bezdomny z namioty w parku mówił po angielsku. Nie mogę uwierzyć, że ci ludzie nie mogliby pracować i żyć wygodniej. Nie mogę uwierzyć, że nie mają nic do zaoferowania i że państwo czy miasto nie moze im kompletnie nic zaoferować.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy