Dom na wsi

W sobotni poranek rue de Bruxelles znów przerodziła się w targ. Nie tylko rue de Bruxelles z resztą.





Dziś pojechałam oglądać dom na wsi.
Okolica i zewnętrze robi bardzo fajne wrażenie.
Wadą jest trochę mała "la salle de séjour", ale pomieszczenia mają swój klimat: Nieidealnie gładkie ściany, deski wystające tu i ówdzie dla ozdoby.  Tylko czy to mój styl? I czy nie za daleko do pracy (zwłaszcza dla mojej drugiej połówki)? No ale dom full wypas i ta zieleń i las zaraz obok... Ciężko było zignorować, piekielnie trudno powiedzieć "nie chcę".
Zatem dobrze się stało, że kontrakt podpisał ktoś inny. Ponoć chciał na długo, więc lepiej dla właścicielki.

Mnie na razie zostaje mieszkanie które oglądałam: jest ładniejsze od  większości wystawionych.
Plan był taki, że dziś pójdę szukać spacerników dla Moyraka. Nie wypaliło. Tak otarł mnie but (w tamtym roku było ok), że po powrocie ledwo dotarłam do apteki po plastry! I do sklepu po nowe sandały, bo wciąż jest gorąco jak diabli.

Jak już założyłam nowe buty, przeszłam się na spacer i zrobiłam kilka fotek. Tyle fajnie że już się orientuję w mieście i zawsze trafiam do domu.







Niestety znalezienie sklepu, w którym mogę kupić farbę do włosów wciąż mnie przerasta! Może hipermarket w Jambes, jak już wyjdę na wyższe piętro?

Jutro (znaczy już dziś) muszę oglądnąć okolice tego mieszkania niedaleko dworca. Po prostu muszę, bo jak ktoś mi je sprzątnie sprzed nosa, to się wkurzę.
Niby wyszukałam dziś jeszcze kilka innych ładnych mieszkań, ale tamto naprawdę jest ładne. No i jeśli Joshua (chyba zostanie przy tym imieniu, bo "Przemysław" rozbawiło francuskojęzycznych do łez) miałby dojeżdżać pociągiem, to lokalizację ma świetną.
Nie potrzebuje wiele: tylko jedno miejsce, którędy można dostać się na zadrzewiony teren kawałek na wschód i będę szczęśliwa.
Trzymajcie kciuki!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Modowe zawirowania i impreza u pani ambasadorki.

Post zbiorczy na różne tematy

Szukania pracy ciąg dalszy