Wakacyjne wspomnienia.

Obóz nazywał się "Baw się i wypoczywaj z psem". Ale tropienia zaczynały się przeważnie o 6 rano. ;) Wyjeżdżaliśmy z psami z ośrodka, prędzej czy później ładując się w jakieś piaszczyste drogi. Trasy robiliśmy krótsze niż zwykle ale trudne, a praca instruktora była trochę inna niż ta, do której przywykliśmy. Przejazd na miejsce tropienia. Jedna z lokalizacji tropieniowych Pierwszego dnia psy były oszołomione... lasem. Nic w sumie dziwnego: belgijskie lasy są maciupkie, w większości prywatne i jest w nich znacznie mniej dzikich zwierząt. (O ochronę polskich kopytnych postanowiła zadbać Moyra, która najpierw odpoczywała, wytarzała się, a później wysikała niedaleko ambony myśliwskiej w idealnej linii strzału. Przez chwilę roślinożercy będą pewnie tego miejsca unikać). Tropy wiodły na przełaj pomiędzy niczym szczególnym, z rzadka drogami czy nieużywanymi torami kolejowymi. No, ogólnie nie było jakoś super łatwo. Moyra była w ogóle trochę jakby bez motywacji, a może duża grupa pod...