Z pamiętnika bezrobotnej.

Jakiś czas temu Pieter kazał mi przyjechać do Vilvoorde podpisać papiery kierujące mnie na kurs niderlandzkiego. We wszystkich rządowych jednostkach, w tym w szpitalach rejestracja odbywa się na podstawie elektronicznego ID, czyli karty z chipem. Kurs zaczął się w sierpniu. Próbowałam swoich sił - wszak dogaduję się coraz lepiej - by dostać się na wyższy poziom ale mi się nie udało. Trochę lipa, bo zawaliłam test, robiąc go na czas. Ot, wciąż mając w głowie wzorce egzaminowania na studiach farmaceutycznych patrzyłam na pasek czasu odliczający do 80, który przesuwał mi się szybciej, niż liczba zrobionych zadań i założyłam, że musze się spieszyć. Tak czy inaczej chodzę grzecznie na kurs, który daje mi nieprawdopodobnie w kość i to mimo, że prawie nie musze się uczyć! Prawie, bo jednak zawsze znajdzie się coś nowego no i są zadania domowe. Wstaję 6:10 więc jak dla mnie to w środku nocy i chyba to jest najbardziej wykańczające. Zabieram Moyrę na spacer, żeby J...