Letni update

I znów długo zeszło. Praca mnie naprawdę wykańczała. Ale kiedy kontrakt się skończył zrobiło się jeszcze gorzej. Tak naprawdę to pracowałam tylko 5 miesięcy. Zrobiłam wszystko wcześniej i za szósty miesiąc zgarnęłam jeszcze tylko kasę. Teoretycznie ekstra, bo skończyły się koszmarne dojazdy, ale w praktyce nie było tak różowo. Znów wróciła depresja. Ale po kolei. Zaczęło się na nowo szukanie pracy. Pogodziłam się z faktem, ze na uczelniach nie mam czego szukać. Na stanowisko profesorskie nie mam szans. Przechorowałam zdecydowanie za długo. Na to czas, kiedy nie miałam pracy, a inni pracowali. Rozwijali swoje projekty, zdobywali granty, publikowali. W tym świecie nie ma miejsca dla przegranych. Publikuj, albo giń. Ostatecznie się poddałam. To się nie uda, ten pociąg odjechał. Nie ma sensu gonić go na piechotę. Po pracy w Trince pojawił się jeszcze jeden argument. Zupełnie przeszła mi ochota na powrót na uczelnię, w ten młyn, to parcie na wyniki, w 14 -...