Brukselskie ulice
Codziennie łażę kilkoma ulicami, praktycznie bez większych zmian trasy, i coraz mniej ciekawych rzeczy na nich zauważam - codziennieją. Jak worki ze śmieciami, które zakwitają raz w tygodniu (chyba?) i znikają. Co jakiś czas zdarza się coś ciekawego - jak zdążę to wyciągam telefon i uruchamiam pamięć fotograficzną; tylko potem ciągle brakuje czasu - jak już jest wolny łykendowy dzień i (prawie) nic do zrobienia, to oczywiście połowę dnia zajmują psie spacery, zakupy i takie tam.
Póki co ciągle bywa ciut za gorąco na jakieś wyprawy, chociaż bierzemy po falach upałów z ostatnich tygodni poprawkę na to, żeby się gdzieś przejechać. No dobra, mniej narzekania, więcej roboty: wyciągam foty i piszę co ciekawego może wpaść w oko (nie licząc gruzu z rozbiórek).
BTW w architekturze podobno istnieje - mało chwalebne - określenie "brukselizacja" miasta; oznacza stawianie obok zabytkowych i naprawdę starych budynków czegoś kompletnie nieprzystającego, szkła i betonu, co pasuje jak pięść do nosa. Faktycznie, jest.
Taka tam na początek ciekawostka z ostatniego wyjścia do sklepu. Jakiś czas temu wrzucałem gdzieś zdjecia domu z dużymi, do samej podłogi przeszklonymi ścianami-oknami, i stojącymi za nimi zabytkowymi motocyklami. Ciekawe, czy tego youngtimera ktoś używa, czy już tylko na ozdobę jest.
Budowa przy mojej trasie wędrówkowej do biura. Tak, ta pompa stoi zajmując całą szerokość ulicy i chodnika jednocześnie, a ludzi po prostu puszczono obok (za wąsko) i pod (za nisko) wspornikami. Drugie miejsce po wyładunku HDS-em nad głowami przechodzących na liście rekordów BHP.
W budynku tuż za rondem, po lewej, nasze biuro. Tymczasem na rondzie jest tradycyjny... parking: autobusy, ciężarówki, ktokolwiek kto uważa, że "tylko na chwilkę". Wprawdzie w stolicy zasadniczo kierowcy potrafią jeździć dwoma pasami rond (nie zajmując obu na raz), ale najwyraźniej część uważa iż jeden wszystkim pozostłym wystarczy, kiedy oni MUSZĄ zaparkować.
Boczne uliczki w centrum, w drodze do sklepu. Chodniki w całości zajęte na stoliki kawiarenek i restauracji, przejście tylko teoretyczne. Część tak zajętych ulic jest zamknięta dla ruchu, ale bynajmniej nie wszystkie.
To już chyba kiedyś było, ale może przegapiłem: uliczna impreza pod czeskim przedstawicielstwem unijnym. Piwo też było czeskie...
Budowanie w centrach starych miast w Belgii wygląda właśnie tak: na ścianach sąsiadujących z rozbiórką budynków zostają resztki murów, część ścian z jakiegoś powodu zostaje (pewnie wymuszone przez ochronę zabytków, albo cuś) i przez długi czas utrzymywane jest przez stalowe rusztowania.
Podobno jest jeszcze na którejś ulicy lejący pies. Ewa uznała, że w ramach równouprawnienia powinni postawić jeszcze pomnik lejącej suki.
Z okazji dnia i parady równości, inicjatywa miasta. Takich przejść jest w mieście więcej.
W czasie poszukiwania komputerów do biura, kilka miesięcy temu, miałem okazję przespacerować się w okolicy naszego biura. Takie kwiatki rosną sobie na niektórych miejskich trawnikach.
Jakby kraty w oknach nie były dość dobitne, to tak - to jest więzienie w Brukseli. Zabytkowe, ale sądząc po otoczeniu nadal użytkowane.
Stacja benzynowa, nie pierwsza taka którą widziałem, nadal nieco szokująca. A u nas minimalne odległości od zabudowań i takie tam. Samochód chce mieć każdy, zatankować też, ale jakby mu nie daj bóg koło domu stację postawili, to do upadłego będzie pyskował.
Jeden z nieczęsto, ale jednak spotykanych w tutejszych miastach typów budynku. Musi się zarąbiście mieszkać, jak na szerokości ściany nie da się nawet obrazka (nie mówiąc o telewizorze, na przykład) zawiesić.
Typowa metoda parkowania w miastach: byle gdzie, to "mie tak pasi".
Tutaj złotówa zatrzymał się wysadzić pasażerkę. Po chwili zmieniły się światła, więc stał w poprzek skrzyżowania na przejściu dla pieszych, blokując ruch wszystkim w okolicy. Generalnie jestem zdania, że wystawianie mandatów z kamer zamontowanych na skrzyżowaniach mogłoby skutecznie tego typu chamstwo wytępić.
Matonge, dzielnica Brukseli, w której podobno strach chodzić. Na ulicach głównie czarni. Tutaj rzeźba na skrzyżowaniu, chyba faktycznie z łusek. Z jednej strony czasami bywa tam nieprzyjemnie, z drugiej ta dekoracja przypomina, że nie wszędzie na świecie jest tak fajnie, jak na naszym podwórku.
Komentarze
Prześlij komentarz