O tym jak zostałam rezydentką Belgii, jak zaskoczyła mnie klawiatura i jak znów nie poszłam na sushi


Jean-Paul Leonis okazał się bardzo fajnym i bezpośrednim człowiekiem. Wymieniliśmy kilka maili jeszcze kiedy byłam w Polsce. Jean-Paul jest przydzielony do pomocy takim jak ja ofiarom co nie znają francuskiego, żeby pozałatwiać sprawy urzędowe.
Najpierw poszliśmy do urzędu miejskiego, gdzie dostałam kartę poświadczającą moją belgijską rezydencję. Tu okazało się, że tłumaczenie przysięgłe mojego aktu małżeństwa nie jest wystarczająco urzędowe i muszę jeszcze się postarać, żeby je bardziej uoficjalnić.
Później do banku, gdzie założyliśmy konto. W tym celu trzeba było wypełnić wniosek na komputerze. Większość robił Jean-Paul. Ależ miał zabawną minę kiedy przyszło mu przepisać moje drugie imię. Ale kiedy miałam wpisać adres e-mail, też coś poszło nie tak. Wstawiły mi się dziwne litery. Dopiero rzut oka na klawiaturę uświadomił mi, że litery na niej są ustawione w innych miejscach. Niepokojące doznanie. Coś, co jest stałe jak grawitacja, co obsługuję każdego dnia bez patrzenia... I nagle jest nie tak jak zawsze!
Chcieliśmy załatwić jeszcze moje ubezpieczenie zdrowotne, ale w piątek po południu było to już niemożliwe.

Twardo szukam mieszkania. Jedno już wiem: Nie chcę mieszkać w samym Namur. To tak, jakby mieszkać w centrum starego miasta w Krakowie. Głośno, tłoczno, betonowo. Tylko ceny stosunkowo przystępniejsze.

Dziś chodziłam na spokojniej, więc strzeliłam kilka fotek w uroczych, wąskich uliczkach. Jak tłumaczył Jean-Paul, dziś są jeszcze ferie po wielkanocy, więc ulice są puste i ciche.
Miasto ma swój urok, którego zdjęcia niestety nie oddają.





Najbardzej uroczo wyglądają ogródki przy małych kawiarenkach. Jeden przy drugim na skrzyżowaniu. 



Ale mamy tu i większe ulice. Niektóre są nawet dwukierunkowe!


Do tego wszędzie jest blisko. Można mieć 5 minut do pracy, 5 na codzienne zakupy i tyle samo do restauracji, kosmetyczki czy fryzjera. I wszędzie można dojść pieszo. 
Tylko że mnie brakuje przestrzeni i zieleni. Jeśli będzie się dało, wolę mieszkać poza miastem.

Później zrobiłam jeszcze zakupy i wróciłam do pokoju z postanowieniem, że będę się uczyć francuskiego. 
Ale może zacznę od jutra...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Po długim czasie: o dojazdach do pracy i o pracy. I o Abbinku.

Stare nowe 125ccm w Belgii czyli powrót na prawie dwa kółka - spóźniony wpis Joshuy, który jakoś się nie opublikował.

Przesilenie