Bo jesteśmy Polakami
Długi weekend, trochę luzu. Co prawda znów jest praca do wykonania w ogrodzie, ale to za ciężkie dla mnie, żywopłot musi ciąć Joshua. A to nie dziś i nie jutro. Ja mam mnóstwo nauki. Niderlandzki sam mi do głowy nie wejdzie, a poza tym chciałam trochę doczytać, trochę poszerzyć swoją wiedze w naukach biologicznych, głównie w zakresie biologii molekularnej nowotworów i biologii komórki nowotworowej, ale także w technikach edytowania i analizy genów. To w sumie całkiem sporo rzeczy. Pogodę mamy cudowną. Około 22C, chmury, czasem popada, ale nie leje ciurkiem. Idealne lato. Kocham taką pogodę. I tak, wstałam wczoraj skoro świt o 12 (nie czepiajcie się, ja naprawdę jestem chronotypem późnym, siedzenie do 4 lub 5 w nocy (niektórzy mawiają rano) to dla mnie nic niezwykłego. Pierwsze, co zobaczyłam to powiadomienia w telefonie. Przez cholerny astygmatyzm źle widzę i z daleka i z bliska, więc musiałam się trochę wysilić. Ivan pytał, czy mógłby dziś wpaść drzewka oglądnąć. No fajnie ...